Dominika, córka Mai Majewskiej-Kokoszki z Gdańska, tak jak ok. 350 tys. innych siedmiolatków we wrześniu pójdzie do pierwszej klasy. – Jest podekscytowana rozpoczęciem szkoły. Ale gdy przejrzała podręcznik, jaki wybrała nauczycielka, stwierdziła, że to, co w nim jest, już zna z zerówki – opowiada mama siedmiolatki.
Powtórkę z zerówki zafundowała siedmiolatkom reforma edukacji, która od września wchodzi do szkół. Wczoraj „Rz” pisała, że w pierwszej klasie nauczyciele będą prowadzili lekcje według zatwierdzonej przez MEN podstawy programowej (mówi, czego wymaga się od ucznia). A ta jest napisana tak, by z nauką poradziły sobie sześciolatki. Pierwszoklasiści będą więc poznawali litery, uczyli się dodawania i odejmowania do dziesięciu.
Reforma obniża obowiązkowy wiek szkolny. Od tego roku rodzice dobrowolnie mogą posłać sześciolatka do szkoły, a od 2012 – obowiązkowo. To oznacza, że przez następne trzy lata w jednej klasie będą się spotykały dzieci starsze i młodsze.
W takiej sytuacji są synowie Iwony Łukaszyk z Warszawy:
– W tym roku starszy siedmioletni syn idzie do pierwszej klasy. A młodszy jako sześciolatek w 2012 r. Starszy już robi proste działania matematyczne i boję się, że będzie się nudził. Młodszego spotka odwrotny los, bo będzie w klasie ze starszymi siedmiolatkami. Liczę na rozsądek nauczycieli – mówi pani Iwona.