– Większość sześciolatków wracała do przedszkoli, bo nie wytrzymywały trudów nauki. Chciały się jeszcze bawić – opowiada Bogusław Stolarski, dyrektor Zespołu Szkół Muzycznych im. Kazimierza Wiłkomirskiego w Elblągu.Do zabawy są potrzebne dodatkowe pomieszczenia, których w wielu szkołach brakuje. Ponadto sporo będzie kosztować ich wyposażenie. A Ministerstwo Kultury chce dać placówkom tylko po 5 tys. zł na świetlice szkolne. Dyrektorzy wskazują też, że reforma spowoduje, iż do ich szkół będzie się trudniej dostać. Przez pierwsze trzy lata reformy o przyjęcie ubiegać się będą dwa roczniki uczniów: sześcio- i siedmiolatki.
[srodtytul]Tylu uczniów się nie zmieści[/srodtytul]
– Warunki lokalowe pozwalają nam przyjąć tylko 50 dzieci do pierwszej klasy – mówi Janina Gawron, wicedyrektor Państwowej Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I Stopnia im. S. Moniuszki w Katowicach. – Jeśli będziemy musieli zrobić nabór sześciolatków, to nie wyobrażam sobie uczenia ich w jednej klasie z siedmiolatkami. Z doświadczenia wiem, że różnice są zbyt duże. Umuzykalniony sześciolatek, który błyszczy wśród rówieśników, pośród siedmiolatków wypada średnio. Ale jedna klasa na rocznik oznacza większą rywalizację o miejsce. A co roku stara się o przyjęcie ok. 120 dzieci – ostrzega dyrektorka. Co o ostrzeżeniach dyrektorów sądzi resort kultury? – Szkoły muszą wybrać najlepszych, bo nie planujemy zwiększania w nich liczby uczniów – przyznaje Zdzisław Bujanowski, dyrektor Centrum Edukacji Artystycznej w Ministerstwie Kultury.
[ramka]
[b]Trzy pierwsze lata reformy będą jej pilotażem [/b]
Nie tylko szkoły, ale i nauczyciele muszą się przygotować na przyjęcie sześciolatków – mówili eksperci podczas spotkania przy „okrągłym stole”, które zorganizował wczoraj rzecznik praw dziecka Marek Michalak. Na debatę o obniżeniu wieku szkolnego zaprosił m.in. minister edukacji, naukowców, organizacje pozarządowe, rodziców, samorządowców. – Posłanie sześciolatków do szkół jest dla nas dobre, bo dostaniemy dodatkową subwencję. Ale z przygotowaniem szkół biedne gminy sobie nie poradzą – mówił Mirosław Mikietyński ze Związku Miast Polskich. Monika Rościszewska-Woźniak z Fundacji Komeńskiego podkreślała, że ważne jest też przygotowanie nauczycieli. – Mogą nie poradzić sobie z nowymi wymaganiami – przyznała prof. Danuta Waloszek z Akademii Pedagogicznej w Krakowie. I pytała, czy nie warto zrobić pilotażu reformy. – Czym, jak nie pilotażem, jest wolny wybór, jaki dajemy rodzicom przez trzy lata reformy? – odpowiadała minister Katarzyna Hall. W przyszłym tygodniu ustawa obniżająca wiek szkolny trafi do Sejmu.