Joanna Ćwiek: Święto narodowej edukacji – powinniśmy się cieszyć czy płakać?

Kwiaty, galowe stroje, akademie, wyróżnienia, nagrody, wolne od zajęć szkolnych. 14 października obchodzony jest Dzień Edukacji Narodowej. Ale czy to rzeczywiście święto czy raczej dzień zadumy nad kondycją polskiej szkoły?

Publikacja: 14.10.2022 13:47

14 października uczniowie dziękują swoim nauczycielom za trud i włożoną pracę

14 października uczniowie dziękują swoim nauczycielom za trud i włożoną pracę

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

W Polsce są z pewnością dobre szkoły i fantastyczni nauczyciele. Tacy, którzy robią wszystko, by prowadzone przez nich lekcje były ciekawe a dzieci wyrosły na mądrych i wrażliwych dorosłych. Są gminy, które wspierają edukacyjne innowacje. Są rady rodziców, którym zależy na tym, by dzieci otrzymywały najlepsze wykształcenie i to niezależnie od tego, czy mieszkają w aglomeracjach czy małych wioskach.

Ale nawet mając najlepsze chęci trudno powiedzieć, że edukacja w Polsce jest nowoczesna, przyjazna dziecku i odpowiadająca na wyzwania współczesnego świata. Choć taka pewnie powinna być, skoro wielką reformę edukacji mieliśmy zaledwie pięć lat temu. Szkoda tylko, że zdecydowano wówczas o tym, by znów wprowadzić w niej zasady obowiązujące w ubiegłym stuleciu.

Czytaj więcej

Joanna Ćwiek: zaczynamy kryzysowy rok szkolny

I tak, zamiast poprawiać w szkole to, co nie działało dobrze, otrzymaliśmy ponownie ośmioletnie szkoły podstawowe i czteroletnie licea. Gimnazja, choć radziły sobie dobrze a gimnazjaliści wypadali świetnie w testach PISA, odeszły w niebyt. Wraz z reformą zmieniła się podstawa programowa. Tłumaczono, że poprzednia jest zbytnio okrojona i uszczegółowiono ją tak, że nawet w szkole podstawowej uczniowie siedzą nad lekcjami do późnych godzin. W towarzystwie rodziców, bo konieczność realizacji obszernej podstawy programowej powoduje, że każde zagadnienie omawiane jest „po łebkach” a dzieci mają w głowach chaos. O zastosowaniu w praktyce zdobytej wiedzy bez pomocy właśnie rodziców czy płatnych korepetytorów, często nie ma mowy. Zamiast wyrównania szans edukacyjnych, mamy więc ich potęgowanie.

Ile zarabiają młodzi nauczyciele?

Można by powiedzieć, że winni są nauczyciele, którzy nie potrafią dostrzec rosnących problemów uczniów. Czasami tak jest, ale często też tych problemów nie dostrzegają, bo po prostu nie ma. Pensja początkującego pedagoga to mniej więcej tyle, ile zarabia pracujący na etacie robotnik niewykwalifikowany. A szanse na bardziej odczuwalną podwyżkę nauczyciel ma po sześciu latach pracy. Bo trudno mówić, że odczuli majowy wzrost płac o 4,4 proc. podczas gdy inflacja obecnie to 17,2 proc. Nie zatrudniając się w szkole, pedagodzy nie mogą dostrzec potrzeb dzieci.

Ci, którzy jeszcze pracują, często mają więcej niż etat. W praktyce oznacza to, że ucząc np. matematyki czy języka polskiego w tylko pięciu klasach, mają pod opieką 150 uczniów. To za dużo, by zauważyć problemy każdego z nich.

W wielu szkołach, mimo sześciu tygodni od rozpoczęcia nowego roku szkolnego, wciąż nie ma kompletu kadry. Resort edukacji tłumaczy, że wakaty są głównie dla psychologów czy pedagogów specjalnych. Nawet jeśli tak jest, to naprawdę nie ma się z czego cieszyć, bo w Polsce dziecko w kryzysie ma szansę na wsparcie dopiero kiedy podejmie próbę samobójczą i trafi do szpitala. Tymczasem powinno się interweniować już wcześniej – najlepiej właśnie na poziomie szkoły.

Od zeszłego piątku 120 metrów od Ministerstwa Edukacji i Nauki działa miasteczko edukacyjne. Codziennie trwają w nim rozmowy o bieżące sytuacji w oświacie. Minister edukacji Przemysław Czarnek jednak nie znalazł czasu, by je odwiedzić. Zapowiedział jednak, że ze Sławomirem Broniarzem spotka się w przyszłym tygodniu.

Bardzo mnie cieszy, że szef ministerstwa i szef nauczycielskich związków zawodowych wreszcie znajdą okazję do rozmowy. Bo mam wrażenie, ze słuchanie o tym, kto kiedy nie przyszedł na spotkanie nie spowoduje, że szkoła stanie się lepsza. Tak jak od samego mieszania, nigdy nie jest słodsza herbata.

Lepsza szkoła to właśnie mądre dyskusje o edukacji. Takie, jakie były m.in. w edukacyjnym miasteczku. Szkoda, że Przemysławowi Czarnkowi nie udało się tam dotrzeć. Ze względu na dzieci a nie na Broniarza.

Czytaj więcej

Sławomir Broniarz: podstawę programową trzeba odchudzić i unowocześnić

W Polsce są z pewnością dobre szkoły i fantastyczni nauczyciele. Tacy, którzy robią wszystko, by prowadzone przez nich lekcje były ciekawe a dzieci wyrosły na mądrych i wrażliwych dorosłych. Są gminy, które wspierają edukacyjne innowacje. Są rady rodziców, którym zależy na tym, by dzieci otrzymywały najlepsze wykształcenie i to niezależnie od tego, czy mieszkają w aglomeracjach czy małych wioskach.

Ale nawet mając najlepsze chęci trudno powiedzieć, że edukacja w Polsce jest nowoczesna, przyjazna dziecku i odpowiadająca na wyzwania współczesnego świata. Choć taka pewnie powinna być, skoro wielką reformę edukacji mieliśmy zaledwie pięć lat temu. Szkoda tylko, że zdecydowano wówczas o tym, by znów wprowadzić w niej zasady obowiązujące w ubiegłym stuleciu.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nauczyciele
Likwidacja HiT może uderzyć w nauczycieli. ZNP chce powrotu wiedzy o społeczeństwie
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Nauczyciele
Rozmowy o pragmatyce zawodowej nauczycieli. MEN zapowiada powołanie nowego zespołu
Nauczyciele
Nauczyciele i dyrektorzy szkół odpowiedzą na pytania. Czym jest barometr TALIS?
Nauczyciele
Nie tylko Lublin - gdzie nauczyciele dostali już podwyżki?
Nauczyciele
Nauczycielom trudno zrealizować bon na zakup laptopa