To już taka polska tradycja, że nowy rok szkolny rozpoczyna się pod znakiem walki o podwyżki dla nauczycieli?
Sławomir Broniarz: Problemów, z którymi musimy się mierzyć w oświacie, przybywa, a dobrych rozwiązań ze strony rządu nie ma. Konfliktowych obszarów jest w oświacie znacznie więcej niż niskie płace, choć mają różny poziom i natężenie emocjonalne. Co do pieniędzy, to przecież chodzi nie tylko o płace nauczycieli, ale przede wszystkim o wysokość subwencji oświatowej. Ona ma wpływ na wynagrodzenia, ale także na kondycję wszystkich szkół, jeśli samorząd terytorialny zacznie mieć problemy z ogrzewaniem czy oświetleniem placówek. Nadchodząca zima może pozbawić władze lokalne płynności finansowej i możliwości dokonywania inwestycji stałych w szkołach. A za tym oczywiście idą także płace, tym bardziej że np. zadaniem własnym samorządów jest edukacja przedszkolna, więc problemy jako pierwsi odczują pracownicy przedszkoli, których dochody finansowane są z dochodów własnych gmin.
Ale akcja protestacyjna, którą zapowiedział ZNP dotyczy postulatu 20-procentowych podwyżek. Czy może przerodzić się w strajk?
SB: W warunkach obecnej ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych proces przygotowania do strajku, od strony administracyjnej, to minimum dwa miesiące. Ta procedura trwa, więc nie mówimy o strajku we wrześniu.