Szkoła na Podkarpaciu uczy zgodnie z najnowszymi trendami - bez ocen i zadań domowych

- Zależy nam, aby nauczyć uczniów odpowiedzialności za swoją edukację. Dlatego zrezygnowaliśmy z oceniania poprzez stopnie i wprowadziliśmy procenty – mówi Anna Tymoczko, dyrektorka Szkoły Podstawowej im. Władysława Jagiełły w Mrzygłodzie na Podkarpaciu.

Publikacja: 31.05.2023 12:27

Jedną z nowoczesnych metodą nauczania jest praca w grupie wspólnie z nauczycielami

Szkoła - praca w grupie

Jedną z nowoczesnych metodą nauczania jest praca w grupie wspólnie z nauczycielami

Foto: adobe stock

Jest pani dyrektorką Szkoły Podstawowej im. Władysława Jagiełły w Mrzygłodzie niedaleko Sanoka. Co w tym czasie się zmieniło?

Przez te 17 lat przeszliśmy ogromną drogę. To tak jak by przesiąść się z wozu drabiniastego do luksusowego, nowoczesnego auta. Tu zaszły ogromne zmiany.

Kiedy i dlaczego zdecydowała pani, by szkoła zrezygnowała ze oceniania przy wykorzystaniu stopni?

To się działo małymi krokami. Inspiracją były dla mnie różne szkolenia w których brałam udział. Przykładowo kiedyś w ręce wpadła mi książka Margaret Rasfeld „Budząca się szkoła”, która mówi o propagowaniu kultury uczenia się opartej na rozwoju potencjału uczniów, nauczycieli i szkół. Także podczas III Kongresu Edukacji Polskiej spotkałam Margaret Rasfeld, która była jednym z zaproszonych gości. Bardzo mi to zaimponowało, bo okazało się, że przestało mieć znaczenie skąd jestem, i gdzie chcę zmieniać szkołę.

Z takich spotkań z ludźmi zrodziła się nasza szkoła. Te właśnie te spotkania dały mi dużo siły, odwagi, determinacji że tak należy iść, że to jest właściwa droga do przyszłości.

Jak rezygnację ze stopni przyjęli nauczyciele uczniowie czy ich rodzice?

Szliśmy małymi krokami. I nauczyciele, i uczniowie i rodzice byli stopniowo przyzwyczajani do zmian takich jak brak dzwonków, których nie ma u nas od wielu lat, czy do innego układu ławek w klasach.

Na początku brak ocen przyjęto u nas sceptycznie. Czy to się uda? Czy to jest normalne? Czy ja czegoś nie wymyślam? Ale z czasem były szkolenia naszych nauczycieli, były warsztaty i zaproszeni goście. I proszę mi wierzyć rodzice są naprawdę pozytywni, ufają nam. To zaufanie jest bardzo ważne. I ze strony nauczycieli i ze strony rodziców naszych uczniów.

Jak w pani szkole oceniana jest praca uczniów?

Kiedyś był dziennik papierowy, w którym nauczyciel wpisywał oceny w poszczególnych rubrykach: za sprawdzian, klasówkę czy wiersz. Zwykle było tak: uczeń nauczył się to dostaje piątkę, a jak się nie nauczył dostaje jedynkę.

A u nas jak uczeń nauczył się wiersza na 50 proc. to ma wpisane 50 proc. A ten, który nie nauczył się wcale kiedyś dostałby jedynkę, a dziś ma wpisywane – jeszcze się nie nauczył czyli JN. I to JN ma do tej pory, dopóki nie nauczy się wiersza. Ma na to cały rok.

Z tych zaliczeń procentowych bierze się jedna ocena na koniec roku. Jest to zgodne z naszym statutem.

Ale w statucie jest szkolny plan uczenia się. I każdy uczeń w tym planie wpisuje jaką miał ocenę z danego przedmiotu i dlaczego taką miał? Pytamy też jaką ocenę chciałbym mieć? I co zrobi, by to osiągnąć. A także czego oczekuję od nauczyciela? To jest taka jednostronna ankieta.

Z kolei nauczyciel pisze, że zrobi wszystko by taką ocenę uczeń otrzymał. To jest taki plan, którego każdy nauczyciel trzyma. Wszystko jest to do wiadomości rodziców.

Jak uczeń nauczył się wiersza na 50 proc. to ma wpisane 50 proc. A ten, który nie nauczył się wcale kiedyś dostałby jedynkę, a dziś ma wpisywane – jeszcze się nie nauczył czyli JN. 

Te deklaracje złożone przez uczniów są dotrzymywane? Starają się, by dotrzeć do tego wymarzonego poziomu?

Tak. Zależy, aby nauczyć uczniów odpowiedzialności za swoją edukację. Ale nauczyciel też stale o tej umowie przypomina. Mieliśmy sytuację, że uczennica nie miała zaliczonej „Inwokacji”, i gdy jej przypomnieliśmy o tym – stwierdziła, że postara się. Minął tydzień, dwa, trzy…po miesiącu wszystko zaliczyła.

U nas nauczyciel jest takim przewodnikiem, mentorem ucznia. Nie zostawia dziecka samego.

Ale mamy przykłady naprawdę budujące kiedy uczniowie słabsi mówią, że zaliczą coś za tydzień i mówią to z pełną odpowiedzialnością. Nie ma w tym strachu, że musi teraz, już, bo dostanie jedynkę. Strach paraliżuje i nie prowadzi do niczego dobrego.

W pani szkole nie ma też dzwonków, czerwonych długopisów do oceny kartkówek, ale też jest inne ułożenie ławek w klasach. Jakie to ma znaczenie?

Dzwonek to sygnał, który kojarzy się źle. Czasem są stresujące dzwonki, które stawiają część osób na równe nogi. Dzwonek, jest też takim narzędziem, które ma przypominać, a nam chodzi też o samodyscyplinę uczniów.

U nas wszędzie są zegary, więc jeśli pilnują się i nauczyciele, i uczniowie, że jest już przerwa, która jest święta dla dzieci, to nauczyciele biorą odpowiedzialność za to. Patrzą na zegarek i kontrolują siebie.

A ustawienie ławek?

Ustawienie ławek jest bardzo ważne. W większości szkół dzieci bardzo często siedzą do siebie plecami. Jak w pociągu czy w autobusie. Tak było w dawnych szkołach, pruskich, które przygotowywały do wojska. Był porządek, dzwonki, ławki, musztra czy lekcja 45-minutowa.

U nas jest taka zasada, że dzieci patrzą na siebie jak rozmawiają. To jest zadanie dla nas, by dzieci nauczyły się rozmawiać ze sobą. My dorośli tak mało potrafimy rozmawiać ze sobą, a dzieci mają patrzeć na plecy kolegi?

Staramy zmieniać sposób uczenia się, a nie nauczania. Uczymy się razem. Nauczyciel kieruje tym procesem. U nas bardzo ważna jest praca w grupach, która u nas jest bardzo często stosowana, bo mamy doświadczenie, że uczniowie wolą pracować w grupach niż samodzielnie.

W szkole nie ma też ćwiczeń i zadań domowych. Uczniowie są dzięki temu szczęśliwi?

Na pewno tak. Może nauczyciele są mniej szczęśliwi? Ale to są bardzo łatwe narzędzia dydaktyczne. Marzy mi się szkoła, gdzie są fiszki, gdzie teksty tworzą sami nauczyciele z dziećmi, a od ćwiczeń odchodzimy.

Jesteśmy w drodze. I proszę mi wierzyć: im mniej ćwiczeń, tym lepiej. Dla mnie ćwiczenia są zupełnie zbędne.

U was lekcje wychowawcze też są organizowane we wszystkich klasach o tej samej porze. Sprawdza się to rozwiązanie?

Bardzo się sprawdza. Nauczycieli dopinguje do działań. Każdy z nich ma jakiś pomysł wcześniej, co będzie robić, jaki ma plan tych lekcji wychowawczych, i jak zapraszamy kogoś do szkoły – to możemy o tej porze, gdy jest godzina wychowawcza.

W czasie tych lekcji uczniowie często uczestniczą w różnych projektach, a my jako szkoła mamy ogromne możliwości pracy w grupach. Nauczyciele kierują nimi, stoją z boku, ale to uczniowie działają.

Jak na takie wszystkie innowacyjne pomysły patrzy organ założycielski i kuratorium oświaty. Nie mają zastrzeżeń?

Nasza podkarpacka kurator oświaty jest ich ogromną zwolenniczką tych działań i bardzo je wspiera. Nawet wizytator prosił o opowiedzenie moim kolegom i koleżankom z gminy, innym dyrektorom, jak my działamy.

Pani wójt też nas wspiera, i nie ma absolutnie uwag do naszych działań. Jest taka wolność do działania.

Czytaj więcej

Szkoła „zatrudniła” psa, by uczyć dzieci odpowiedzialności
Szkoły podstawowe i średnie
Zmiany w ramowych planach nauczania szkół publicznych
Szkoły podstawowe i średnie
Podręcznik czy laptop? Ciekawe wnioski z badań wśród nauczycieli i rodziców
Szkoły podstawowe i średnie
Małopolska kuratorka oświaty marzy o trzystopniowej skali ocen w szkole
Szkoły podstawowe i średnie
"Szkoła na nowo": Edukacja obywatelska zamiast HiT – co zmieni się w szkole?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Szkoły podstawowe i średnie
Jak uczyć historii Polski? Politycy i historycy na konferencji