Na edukację domową w Polsce przeszło już 31,5 tys. uczniów. Na popularności zyskała zwłaszcza w ostatnich latach. W roku szkolnym 2019/2020 uczniów uczących się właśnie w takiej formie było 12 tys. Posłowie PiS chcą najwyraźniej zahamować odpływ uczniów ze stacjonarnych szkół. W projekcie nowelizacji prawa oświatowego, który złożyli do Sejmu, znalazł się limit liczby dzieci lub uczniów danego przedszkola lub szkoły, która może realizować edukację domową. Od przyszłego roku szkolnego tylko połowa dzieci z placówki będzie mogła uczyć się z domu. Problem w tym, że większość szkół specjalizujących się w edukacji domowej uczniów stacjonarnych nie ma wcale. A szkoła, która nie spełni nowego limitu, nie będzie mogła zapisywać kolejnych uczniów na edukację domową.
- Wymaganie, żeby 50 proc uczniów uczyło się stacjonarnie, oznacza dla szkół specjalizujących się w edukacji domowej powolną likwidację. W kolejnych latach nie będą mogły przyjmować nowych uczniów. Rodzice będą więc składać wnioski o edukację domową w szkołach rejonowych, które nie mają doświadczenia w edukacji domowej. Nie dadzą więc rodzicowi odpowiedniego wsparcia. To zmiana szkodliwa dla uczniów – mówi pani Anna, dyrektor jednej z podwarszawskich szkół.
Kształcący się w domu ósmoklasiści mogą w przyszłym roku mieć też problem z kontynuacją nauki w dotychczasowej formie.
Czytaj więcej
Rewolucja technologiczna, zmiana sposobu oraz form wykonywania pracy sprawiły, że stajemy dziś pr...
W uzasadnieniu do projektu nie ma ani słowa o tym, czym jest spowodowana zmiana.