– Co roku MEN powinien przedstawiać Sejmowi stan przygotowań do obniżenia wieku szkolnego i przekazywać na ten cel pieniądze samorządom. Tylko wtedy będziemy pewni, że w 2012 r. wszystkie sześciolatki pójdą do szkół – mówi „Rz” była minister edukacji Krystyna Łybacka (SLD). I dodaje, że posłowie Lewicy będą się domagali takich sprawozdań rządu. Tego samego chce PiS.
W środę podczas prac nad projektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty poseł PO Cezary Urban zgłosił poprawki, według których reforma zapowiadana na 2009 r. będzie łagodnym pilotażem zmian. Obowiązkowo wszystkie sześciolatki w szkole znajdą się w 2012 r. W roku szkolnym 2009/2010 do pierwszych klas mają prawo, a nie obowiązek, pójść dzieci urodzone między 1 stycznia a 30 kwietnia 2003 r. Podobnie będzie przez następne dwa lata.
PO wycofała się też z nałożenia na rodziców obowiązku składania w szkole deklaracji, czy chcą posłać malucha do pierwszej klasy. – Niewielu rodziców pośle sześciolatki do szkół, jeśli nie ma takiego obowiązku – ocenia Marek Olszewski, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich. Dla samorządów to kłopot, bo nie dostaną na sześciolatki obiecanej subwencji i nie zwolnią się miejsca w przedszkolach dla pięciolatków. A w tej samej ustawie będzie zapis, że rodzice mają prawo posłać dziecko do przedszkola.
Zdaniem opozycji zmiany sprzyjają chaosowi. – Należy jednoznacznie zapisać, że obniżenie wieku szkolnego rozpocznie się od 2012 r. Rok wcześniej wszystkie pięciolatki powinny iść do przedszkola – mówi posłanka Marzena Machałek (PiS).
– Wszystkie sześciolatki, które teraz są w zerówkach, można objąć programem dla pierwszoklasistów. Szanse edukacyjne dzieci będą wyrównane, a jednocześnie nie będzie się ich przenosiło do nieprzygotowanych szkół – proponuje Łybacka.