Pół biedy, jeśli dziecko mieszka w dużym mieście, gdzie wybór szkół, np. liceów, jest spory. Ale w małych miejscowościach zawalony E8 to koniec – dziecko do lepszej szkoły się nie dostanie. – Zdaję sobie z tego sprawę, ale egzamin nie jest jedynym kryterium dostania się do wymarzonej szkoły, bo bierze się pod uwagę jeszcze oceny ze świadectwa. Oczywiście, ważne jest, by uczeń mógł realizować swoje plany edukacyjne, by dostał się do wymarzonego liceum. Ale te plany zawsze mogą się zmienić. I tak naprawdę to, że ktoś nie trafił tam, gdzie chciał, nie oznacza, ze nie będzie się w życiu realizował – mówił w podcaście „Szkoła na nowo” dr Robert Zakrzewski, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.
Niby to prawda, ale w krótkiej perspektywie zawalony egzamin oznacza to, że dziecko, któremu raz nie wyszło, albo podejmuje edukację na kierunku, który go kompletnie nie interesuje (bo tylko tam są miejsca), albo np. zapisuje się do liceum w Szkole w Chmurze i uczy się z domu, z ograniczonym kontaktem z rówieśnikami.
Egzamin ósmoklasisty 2025: brakuje informacji zwrotnej
Nauczyciele zwracają także uwagę na to, że egzamin organizowany na koniec etapu edukacyjnego może i pokazuje jakieś efekty nauczania, ale nie stanowi już informacji zwrotnej dla nikogo. Bo cóż z tego, że wyniki pokazują, nad czym uczeń powinien popracować na dalszym etapie edukacji, jakie ma braki, słabe i mocne strony, kiedy szkołę już skończył, więc nikogo to nie interesuje. Tym samym egzamin ósmoklasisty został sprowadzony tylko i wyłącznie do postępowania rekrutacyjnego. Niezwykle stresującego zresztą.
– Po egzaminie powinien powstawać bilans edukacyjny, który szedłby za uczniem do kolejnej szkoły, by w ten sposób pokazać kolejnym nauczycielom, jak pracować z uczniem – uważa z kolei Paweł Lęcki, nauczyciel języka polskiego z Sopotu.
Czy powinno się zlikwidować egzamin ósmoklasisty?
Są także głosy, by ten egzamin w ogóle zlikwidować. – Nauczyciel przez osiem lat pracy z uczniem zna go na wylot i on jest w stanie ocenić, na ile uczeń umie. Kiedyś matury sprawdzali nauczyciele z danej szkoły i nie byliśmy przez to głupsi. By jednak bazować na ocenie wystawionej przez nauczycieli, trzeba mieć do nich trochę większe zaufanie. Bo przecież nauczyciel to zawód zaufania publicznego – tłumaczy z kolei prof. Marek Konopczyński, pedagog związany z Uniwersytetem w Białymstoku, pełnomocnik ministra sprawiedliwości ds. nieletnich. Podpowiada także, że można zorganizować rozmowy kwalifikacyjne w szkołach.