Centralny Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli zamieścił na stronach internetowych kurs „Rada rodziców w szkole Twojego dziecka”. Ma pomóc w zakładaniu rad, które według nowych przepisów współrządzą szkołami.
Kurs rozpoczyna się scenką, której bohaterami są Julia i Szczepan, pracownicy jednej firmy. Podczas przerwy obiadowej Szczepan pyta Julię, jak było na wywiadówce. Julia: „Ech, daj spokój. Było fatalnie, wychowawczyni w ogóle nas nie słuchała. Szkoła traktuje rodziców w sposób instrumentalny i praktycznie nie mamy nic do powiedzenia. Nie ma żadnych kółek zainteresowań dla dzieciaków, a przecież Agatka tak bardzo lubi malować. I na dodatek okazało się, że w tegorocznym budżecie nie będzie pieniędzy na dodatkowy angielski. Tragedia!”.
Szczepan odpowiada, że w szkole, do której chodził jego Krystek, też było podobnie, dopóki nie zaczęła działać rada rodziców: „Teraz relacje pomiędzy nami a nauczycielami i dyrektorem są znakomite. Poza tym udało nam się stworzyć dla dzieciaków kółko teatralne i znaleźć forsę na dodatkowy angielski”.
Po tej wymianie zdań pada stwierdzenie narratora: „Sytuacja, o której mówiła Julia, jest częstym zjawiskiem w polskich szkołach. Większość rodziców, podobnie jak Julia, nie ma świadomości, że może mieć realny wpływ na to, co dzieje się w szkołach ich dzieci”.
Sposób przedstawienia szkół nie podoba się nauczycielom. Zastrzeżenia ma też Ministerstwo Edukacji. – To demagogia. Nie mogę odpowiadać za wszystkie szkoły, ale dla wielu taki obraz jest krzywdzący – stwierdza Aleksandra Bonisławska, dyrektorka Zespołu Szkół nr 1 w Łodzi. Andrzej Waśko, wiceminister edukacji: – Tego typu treści budzą mój opór, bo propagują roszczeniową postawę rodziców. A taka postawa rozbija szkołę jako wspólnotę. Mirosław Sielatycki, były dyrektor CODN, szkolenie dla rodziców zacząłby od pozytywnej rozmowy. – Na niechęci nie zbuduje się współpracy. Nie jest najlepszym pomysłem nastawianie rodziców przeciw szkole. To zaprzecza idei tworzenia rad rodziców. Treści scenariusza broni Ewa Wroczyńska z ośrodka, odpowiedzialna za internetowe szkolenia. Argumentuje, że gdyby w szkołach było idealnie, to niepotrzebna byłaby ustawa, która daje rodzicom większe prawa.