- Przy naborze dla wszystkich kandydatów jest jedna ostra linia cięcia, ale jak już się dostaną, okazuje się, że ta linia była nisko – mówi docent Bohdan Utrysko, pełnomocnik rektora Politechniki Warszawskiej ds. rekrutacji. – Chcielibyśmy, by dostawali się do nas kandydaci ze 100 punktami z matury, ale rzeczywistość jest taka, że przyjmujemy z 50. W bieżącym roku na egzaminie z matematyki na poziomie podstawowym uczniowie średnio zdobywali 53 procent punktów (30 procent potrzeba, by zaliczyć egzamin).
Tylko o jeden punkt więcej dostali ci, którzy podeszli do ambitniejszego poziomu rozszerzonego. Nie najlepsze wyniki były też z fizyki (57 procent – poziom podstawowy, 54 procent – rozszerzony) i chemii (51 i 57 procent). A przede wszystkim te trzy przedmioty biorą pod uwagę przy rekrutacji politechniki.
– Kandydaci są niedouczeni. Mają braki w materiale szkoły średniej – ocenia docent Utrysko. – Na studiach bazujemy na pełnym programie. Luki trzeba wypełnić. Dlatego proponujemy studentom dodatkowe zajęcia z matematyki i fizyki. Wyjątek robimy dla wydziałów, gdzie próg przyjęcia jest wysoki.
Politechnika Wrocławska z myślą o lepszym przygotowaniu do studiów technicznych otworzyła nawet specjalne Studium Kształcenia Podstawowego. Kandydaci nie wybierają kierunku od razu. Przez rok uczą się ogólnych przedmiotów politechnicznych i mają zajęcia wyrównawcze. Dopiero po pierwszym roku decydują się na kierunek.
– Do studium trafiają dwie kategorie kandydatów. Tacy, którzy nie wiedzą, jakiej specjalności inżynierami chcą zostać, i tacy, którzy mają mało punktów i zaległości z liceum – mówi Paweł Czuma, rzecznik prasowy Politechniki Wrocławskiej.