Rzeczpospolita: Dlaczego uważa pan, że szefowa MEN kpi z nauczycieli?
Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego: Bo twierdzi, że nie dosypie pieniędzy do systemu edukacji, który w jej ocenie, za sprawą przepisów Karty nauczyciela, jest zły. A od dwóch lat trzyma w szufladzie projekt nowelizacji tej ustawy, nie dopuszczając do dyskusji nad nim.
Nie chce doprowadzić do konfliktu. Gdy pojawiały się zapowiedzi, że ta nowelizacja trafi do Sejmu, groziliście strajkiem.
Nie zgadzamy się z 90 proc. zapisów, które tam są, ale jesteśmy gotowi do negocjacji.
Ale ta sytuacja jest dla nauczycieli komfortowa, bo zachowujecie status quo.
Jest inaczej. Wokół Karty narosło wiele negatywnych stereotypów, że to ustawa gwarantująca pedagogom dobre zarobki przy niskim czasie pracy. A tak nie jest.
Chcecie zmian w Karcie?
Jesteśmy gotowi do dyskusji, ale nie przyjmiemy bezkrytycznie zmian przygotowanych przez MEN.
To po co ta manifestacja? Zacznijcie rozmawiać.
Istota protestu jest inna. Chcemy zwiększenia nakładów na edukację, bo nie godzimy się na to, aby wszelkie koszty działań w obszarze oświaty, także związane ze wzrostem nauczycielskich płac, były finansowane z budżetów samorządów. Obecnie 22 proc. wydatków na edukację szkolną to pieniądze gmin czy powiatów.