Edukacja domowa nie musi odbywać się w domu. Można uczyć się też w podróży

Nauczanie poza szkołą może być największą przygodą w życiu, jeśli tylko przestaniemy się go obawiać. I zapomnimy o licznych stereotypach wciąż otaczających edukację domową.

Publikacja: 28.02.2023 14:33

Edukacja domowa może odbywać się w miejscu zamieszkania, ale nie musi

Edukacja domowa może odbywać się w miejscu zamieszkania, ale nie musi

Foto: shutterstock

Przede wszystkim warto mieć świadomość tego, że z edukacji domowej może skorzystać każde dziecko. Ale także pamiętać o tym, że ten tryb nauczania nie musi być „na zawsze”. Edukacja domowa może trwać rok albo kilka lat, przed jej rozpoczęciem i po jej zakończeniu dziecko może wrócić do szkoły, do której zresztą – zgodnie z ustawą – musi być zapisane z chwilą ukończenia 7. roku życia. Nawet, jeśli uczy się w domu.

Nauka, a co potem?

To, w jaki sposób rodzice i dzieci będą oceniać edukację domową, jest bardzo indywidualne. Część dzieci świetnie radzi sobie z samodzielnym przyswajaniem wiedzy, inne potrzebują wsparcia i aktywnego uczestnictwa rodzica. Część dzieci woli pracować i bawić się w mniejszej grupie, innym będzie brakować szkolnej codzienności, klasy i towarzystwa. Analogicznie ma się sytuacja z rodzicami – oni też mają różne charaktery, możliwości i zasoby. Edukacja domowa, jak większość rzeczy na tym świecie, ma swoje plusy i minusy.

Na początek warto na przykład zapomnieć o stereotypach. Chociażby tym, że dzieci w edukacji domowej wykluczają pracę zawodową rodzica. Oczywiście, młodsi uczniowie wymagają stałej opieki i obecności dorosłego, ale nie codziennie i nie całodobowo musi to być rodzic. A przecież im starsze dziecko tym więcej odpowiedzialności za siebie i swój plan dnia będzie od rodziców przejmowało. To też dla młodego człowieka ważna lekcja z zarządzania swoim czasem i swoją pracą.

Druga kwestia to właśnie wspomniane towarzystwo – fakt, że dziecko nie chodzi na lekcje, nie oznacza, że ma całe dnie spędzać samo, zamknięte w pokoju. Oprócz szkoły są przecież także zajęcia dodatkowe – domy kultury, szkoły językowe, obiekty sportowe. Wystarczy dopasować rodzaj aktywności do potrzeb i możliwości młodego człowieka. A przede wszystkim pamiętać o tym, że w naszym otoczeniu wciąż pojawiają się ludzie, z którymi przecież dziecko ma styczność nawet jeśli nie chodzi do szkoły.

Edukacja domowa – z mojej perspektywy – stwarza dziecku i rodzicom jeszcze jedną szansę: nie musi odbywać się w domu. W domowym trybie nauczania, paradoksalnie o wiele łatwiej zorganizować czas młodemu człowiekowi w taki sposób, by miał szansę nie tylko przyswoić wiedzę, ale i bawić się, czy właśnie podróżować. A każda podróż niesie ze sobą kolejne ważne lekcje dla dziecka.

Egzaminy pod palmami

W przypadku mojej 10-letniej córki edukacja domowa trwa dopiero kilka miesięcy, ale już teraz widzę, jak wiele na niej zyskała. Nie musiała odpoczywać od tradycyjnej szkoły, lubiła swoja klasę i swoich nauczycieli. Nie miała nigdy problemu z porannym wstawaniem czy obowiązkami. To raczej moja praca i związany z nią wyjazd postawił nas w sytuacji, w której trzeba było domowe nauczanie rozważyć.

Od października razem podróżujemy po krajach Pacyfiku, w których realia codzienności wyglądają zupełnie inaczej niż w Polsce. Ona się uczy, kiedy ja pracuję. Ja pracuję, kiedy ona się uczy. Podstawa programowa i jasne wytyczne nauczycieli ułatwiają sprawę – wiadomo, co trzeba zapamiętać i przyswoić, żeby zdać egzaminy semestralne. Te po pierwszym semestrze już za nami. Ale nie to jest najważniejsze. W naszym przypadku – choć pewnie nie tylko nas to dotyczy – o wiele bardziej istotne jest to, czego obie uczymy się na co dzień.

Przykładów jest mnóstwo. Oprócz wspomnianej już umiejętności samodzielnego organizowania sobie czasu, przez poznawanie nowych ludzi i kultur, języków i problemów. Pobyt na terenie Republiki Kiribati uświadomił nam jak istotna na co dzień jest czysta, bieżąca woda, której tu jednak brakuje. Na własne oczy widziałyśmy, czym jest zanieczyszczenie środowiska i nadprodukcja śmieci. W czasie krótkiej wizyty na Vanuatu dowiedziałyśmy się wiele o zagrożeniach, jakie plastik stwarza dla dzikiej przyrody, chociażby zagrożonych populacji żółwi. Widziałyśmy rafę koralową, której na skutek zmian klimatu grozi przecież niemal całkowite wyginięcie. Na Fidżi na własne oczy widziałyśmy czym jest państwo rozwijające się i jakie wyzwania stwarza ten rozwój nie tylko dla gospodarki, ale i dla stabilizacji politycznej. Przy okazji mogłyśmy obserwować chińską politykę w regionie. Ani jednej z tych rzeczy nie ma w programie 5. klasy szkoły podstawowej.

Nie trzeba przemierzyć Pacyfiku, żeby dojść do podobnych wniosków. Warto po prostu pamietać o tym, że edukacja domowa – jeśli tylko podejdziemy do niej z pewnym dystansem i otwartością – może zamienić się w naprawdę ciekawą przygodę dającą i dzieciom i rodzicom o wiele więcej swobody niż ta tradycyjna, w szkole.

Czytaj więcej

Artur Bartkiewicz: Igrzyska zamiast chleba, czyli jak PiS wygasza polską szkołę
Rodzice i uczniowie
TIMSS 2023, czyli nauki przyrodnicze i matematyka: świetne wyniki, lecz satysfakcji brak
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Rodzice i uczniowie
Podcast „Szkoła na nowo”: Hejter w szkole jest bezkarny, ukarana zostaje ofiara
Rodzice i uczniowie
Stypendia warszawskie dla zdolnych uczniów i studentów. Rusza nabór
edukacja
Zakaz przynoszenia smartfonów do szkół? Jednoznaczna deklaracja Przemysława Czarnka
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
edukacja
Zakaz używania smartfonów w szkołach? Przemysław Czarnek: To jest kompetencja szkół