„Nowy rok szkolny i stare problemy. Uczniowie przeziębieni nie idą do szkoły, żeby szybciej wyzdrowieć i nie zarażać koleżanek i kolegów a nauczyciele w szkołach próbują wymuszać dostarczanie zwolnień z lekcji od lekarza. Ile razy można temat braku podstawy do takich żądań wałkować?” – napisał w mediach społecznościowych Tomasz Zieliński, wiceprezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.
Czy uczeń zawsze musi mieć zwolnienie od lekarza?
Chodzi o to, że czasami, gdy dziecko jest przeziębione, ale infekcja jeszcze się nie rozwinęła, rodzice decydują, że dziecko nie pójdzie do szkoły. Nie wiadomo jednak na ile poważna jest to choroba, więc czasami nie ma powodu, by od razu iść do lekarza - wystarczy leczenie domowymi sposobami. Nieobecność usprawiedliwiają wówczas rodzice korzystając np. z dziennika elektronicznego.
Problem w tym, że czasami szkoły nie chcą tak usprawiedliwiać nieobecności żądając od rodziców zwolnienia lekarskiego już od pierwszego dnia choroby. To oznacza, że nawet w czasie chwilowej choroby, trzeba udać się do lekarza, do którego w sezonie infekcyjnym i tak jest trudno się dostać.
Czytaj więcej
Student kierunku lekarskiego Akademii Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu zapłaci 19,5 tys. zł za semestr, a w Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej – 21 tys. zł. Dla porównania Warszawski Uniwersytet Medyczny ustalił opłatę 27,1 tys. zł za semestr.
„Wciąż czekamy na skutecznego Ministra Edukacji, który da radę wyjaśnić wszystkim szkołom jak należy postępować, żeby uczyć szacunku dla prawa oraz budowania zaufania w społeczeństwie od najmłodszych lat” – podkreśla Tomasz Zieliński.