To wniosek z wyroku warszawskiego Sądu Apelacyjnego.
Elżbieta D., nauczycielka w jednej z warszawskich podstawówek, wytoczyła proces o ochronę dóbr osobistych trojgu rodzicom uczniów. Zarzucali jej nadużycia finansowe, które miała popełnić, rozliczając wydatki związane z wyjazdem uczniów na zieloną szkołę do Nieborowa.
Uczniowie płacili za wycieczkę po 700 zł, tymczasem podobno następne pobyty w tym ośrodku miały kosztować 300 – 400 zł. Kuratorium otrzymywało na ten temat liczną korespondencję, o zarzutach mówiono także na zebraniach szkolnych. Spór trwa już ponad dwa lata i właściwie się jeszcze nie skończył. Lista zarzutów się przedłużyła m.in. o sfałszowanie dokumentu rozliczeniowego wycieczki. Kontrola władz oświatowych nie stwierdziła jednak nieprawidłowości po stronie nauczycielki.
Sąd Okręgowy nakazał przeprosić Elżbietę D.: na posiedzeniu rady pedagogicznej oraz przez wywieszenie przeprosin na szkolnym korytarzu. Zasądził też od każdego z rodziców po 6 tys. zł na cel charytatywny.
Pełnomocnik pozwanych, adwokat Andrzej Malinowski, przekonywał sąd apelacyjny, że rodzice mieli prawo kontrolować wydatki, gdy nabrali podejrzeń, że mogli być oszukani. Zarzuty, a nawet pewna agresja, występowały po obu stronach. Nauczycielka napisała o konflikcie do placówki psychologicznej, pod której opieką był jeden z uczniów pozwanych (interweniował nawet GIODO, by usunięto z akt szkolnych tego rodzaju informacje).