Nie wiem, czy dziś możemy mówić o nauczaniu jednego kanonu. Nauczyciele i tak jedne rzeczy pomijają, a na innych się skupiają.
[b]Ale może się zdarzyć, że ktoś o „dylematach walki powstańczej z 1831 r.” po raz ostatni usłyszy w gimnazjum.[/b]
Jeśli chodzi o powstania XIX w., to wszyscy o nich będą mówili w trzeciej klasie gimnazjum. W liceum wątki powstańcze będą rozpatrywane problemowo w dziale „Ojczysty Panteon i ojczyste spory”, który można wybrać. W komentarzu do podstawy programowej jest sugestia, by nauczyciele go przerabiali.
[b]Krytycy podstawy programowej przypominają, że historia w szkole powinna współtworzyć „rdzeń obywatelskiej, patriotycznej edukacji”. [/b]
Właśnie teraz historia ma szansę się stać takim przedmiotem. Mam wrażenie, że krytyczni wobec podstawy historycy są przekonani, iż jest jakiś jeden kanon, którego uczniowie się nauczą i który będzie im się przypominał, ile razy staną przed jakimś wyzwaniem. A uczniowie nie przyswoją sobie tego kanonu, bo nie chcą – a nie chcą, bo nie rozumieją, co to jest tradycja i na czym polega jej wartość. Nie rozumieją sensu uczenia się historii. Autorzy podstawy znaleźli sposób, aby ich do niej przyciągnąć.
[b]Czy pod wpływem krytycznych głosów nie warto jeszcze raz pochylić się nad programem?[/b]