Projekt rozporządzenia w sprawie tzw. wyprawki szkolnej od kilku tygodni jest konsultowany. Chodzi o pieniądze dla rodzin biedniejszych uczniów m.in. na podręczniki i pomoce szkolne.
Ostatnio swoje uwagi zgłosiło Ministerstwo Finansów. Pyta resort edukacji, dlaczego zamierza wydać na ten cel jedynie 51 mln zł, skoro samo szacuje, iż na wsparcie uczniów może być potrzebne nawet 71 mln zł. Takie wyliczenia MEN dołączył do projektu.
Wiceminister finansów Hanna Majszczyk podpowiada jego autorce – wiceszefowej MEN Joannie Berdzik – że „należałoby dostosować poziom finansowania zakupu podręczników dla uczniów w taki sposób, aby maksymalne koszty realizacji programu (o nazwie »Wyprawka szkolna« – red.) nie przekraczały wysokości środków przewidzianych na ten cel". Pyta też, co resort edukacji zrobi, gdy się okaże, że liczba uczniów uprawnionych do pomocy wzrośnie, i zwraca uwagę, że ministerstwo podało aż trzy różne wyliczenia dotyczące liczby uczniów, którzy mieliby z niego skorzystać. Na stronie 3. rozporządzenia wiceminister Berdzik pisze o grupie 223 tys. uczniów, na 16 już o przeszło 227 tys., by wreszcie w części poświęconej zestawieniu wydatków doliczyć się jedynie 212 tys.
Poprosiliśmy MEN o wyjaśnienie wątpliwości. Po naszych pytaniach opublikowało oficjalną odpowiedź dla resortu finansów. Berdzik tłumaczy w niej, że postanowiła na wyprawkę szkolną przeznaczyć mniej pieniędzy, ponieważ w poprzednich edycjach programu nie wykorzystywano całości środków.
Zapomniała jednak dodać, z czego to wynika. Błędy programu wielokrotnie wskazywała Najwyższa Izba Kontroli, ostatni raz w 2014 r. Chodzi m.in. o to, że żąda się od rodziców zbyt szczegółowego udokumentowania sytuacji materialnej i życiowej.
Ponadto bardzo krótkie są terminy, w których można skorzystać z wyprawki szkolnej. Inny problem polega na tym, że aby to zrobić, trzeba samemu kupić podręczniki, a dopiero potem otrzymuje się zwrot pieniędzy. Szczególnie dla rodzin wielodzietnych bywa to problemem nie do rozwiązania.
Jest też jeszcze jedna kwestia, o której „Rzeczpospolita" pisała przed dwoma laty: chodzi o rozwiązania dla uczniów upośledzonych w stopniu umiarkowanym lub znacznym.