W 2022 r. odnotowano ponad 2031 prób samobójczych nastolatków. To o 150 proc. więcej niż w 2020 r. Ponadto 150 zamachów na własne życie zakończyło się zgonem – podali na początku roku aktywiści Dominik Kuc i Paulina Filipowicz. Najmłodsi, którzy targnęli się na swoje życie, mieli mniej niż 12 lat.
Wzrost jest ogromny, bo w np. w 2020 r. takich prób było niewiele ponad 800. Po próbie dziecko zwykle trafia na dziecięcy oddział psychiatryczny, gdzie po leczeniu wypisywane jest do domu z zaleceniem terapii. W szpitalu za długo przebywać nie może, bo w długiej kolejce na miejsce czekają już inne dzieci ze swoimi problemami i smutnymi historiami.
„W tym oddziale mamy praktycznie same dzieci po próbach samobójczych” – powiedziała mi kiedyś pani ordynator jednego z dziecięcych oddziałów psychiatrycznych na Mazowszu. Rozmawiałyśmy w maju, wokół szpitala kwitły bzy a pani doktor opowiadała, że ma o 100 proc. więcej pacjentów niż łóżek, bo zbliża się koniec roku szkolnego a to bardzo trudny okres dla uczniów. – Jest ostry dyżur, musimy przyjąć każde dziecko, którego życie jest zagrożone – tłumaczyła obłożenie. Podkreślała też, że sytuacja może byłaby inna nie tylko wtedy, gdyby system oświaty był mniej opresyjny, ale także wtedy, gdyby tym dzieciom ktoś pomógł wcześniej np. w szkole. Bo dziś wiele z nich pomoc otrzymuje dopiero gdy trafi do szpitala.
Czytaj więcej
W piątek, podczas „Okrągłego stołu o problemach psychiatrii dziecięcej w Polsce” debatowano nad ratunkiem dla młodych osób z problemami psychicznymi. W dyskusji zorganizowanej przez Lewicę wzięli udział politycy, lekarze, psychoterapeuci, pielęgniarki i położne oraz przedstawiciele wielu organizacji społecznych.
Teraz jednak dowiedzieliśmy się, że to niekoniecznie sprawa szkół. Ci sami aktywiści zapytali w kuratoriach, jakie programy wsparcia zdrowia psychicznego realizowane są w województwach. – Odpowiedzi szokują – mówi wprost Dominik Kuc.