To prosta konsekwencja tego, co widać po szkolnych murach: korytarze są wręcz wytapetowane setkami wizerunków olimpijczyków z „czternastki”.
– Produkcja geniuszów? Może to tak wyglądać – śmieje się dyrektor Łaźniak. – Ale to działa i, co ważniejsze, przekłada się na ogólny poziom nauczania – zauważa.
Dyrektora cieszy to, że koncepcja nauczania, którą wprowadził jego poprzednik, wciąż tak dobrze się sprawdza. – Uczniowie, nauczyciele, system – tę receptę na sukces dyrektor powtarza jak mantrę. – To fakt, że z każdym rokiem jest nam łatwiej. Tradycja tych wysokich lokat powoduje, że do naszej szkoły ciągną najzdolniejsi.
Według dyrektora, który w zeszłym roku szkolnym miał 60 olimpijczyków i kilkunastu laureatów, nie byłoby ich aż tylu, gdyby nie system. Jego kwintesencja to indywidualny tryb zajęć z matematyki, fizyki i języków obcych. Obecnie ma go 40 na 500 uczniów.
– Realizują ambitniejsze programy i cała sztuka polega na takim ułożeniu planów zajęć, by mogli oni w kilka, kilkanaście osób spotkać się na wspólnych zajęciach bez szkody dla pozostałych przedmiotów, w których muszą uczestniczyć – mówi szef szkoły.