Obchodząca w tym roku 90-lecie utworzenia lubelska uczelnia jest własnością Kościoła katolickiego. Od 1938 roku uniwersytet posiada prawa uczelni publicznej, a od kilkunastu lat otrzymuje dotacje z budżetu państwa, z wyjątkiem finansowania inwestycji budowlanych na działalność dydaktyczną.
KUL może przeznaczyć dotacje jedynie na wydatki bieżące, przede wszystkim pensje dla pracowników, opłaty eksploatacyjne i stypendia. – Pomoc państwa wystarcza na pokrycie ok. 60 proc. tych kosztów – mówi Beata Górka, rzecznik prasowy uczelni. Reszta pieniędzy na funkcjonowanie pochodzi głównie ze składek wiernych. Uczelnia występuje też o środki unijne na inwestycje.
Jeszcze w ubiegłym roku prezydent Lech Kaczyński skierował do Sejmu projekt ustawy zmieniającej sposób finansowania KUL. Zakłada on, że uniwersytet będzie otrzymywał pieniądze również na inwestycje budowlane. Prezydencki projekt został pozytywnie zaopiniowany przez rząd, a w piątek uzyskał aprobatę 383 posłów.
Przeciw było siedmiu parlamentarzystów, 15 wstrzymało się od głosu. – Dlaczego Sejm chce traktować KUL jak państwo w państwie? Dlaczego KUL ma być traktowany inaczej niż inne uczelnie niepubliczne w Polsce? – pytała Joanna Senyszyn (Lewica). Przypomniała też sprawę nadania bez uprawnień dziewięciu doktoratów na Wydziale Nauk Społecznych KUL (wykryła to kontrola NIK, a „Rz” pisała o sprawie kilka miesięcy temu). – Mit o wysokim poziomie kształcenia na KUL prysł – przekonywała Senyszyn.Poseł Artur Górski z PiS zarzucił Lewicy „zajadły, wściekły atak na Kościół”.
– SLD jest za świeckim państwem. SLD mówi uczciwie, bez agresji o standardach europejskich – kontrował szef Sojuszu Grzegorz Napieralski.