[link=http://blog.rp.pl/gabryel/2010/03/20/sciaganie-czyli-oszustwo/]Skomentuj na blogu [/link]
Tak czy owak choroba ta przybiera ostatnio rozmiary epidemii, w czym swój niekwestionowany udział ma Internet. To nie tylko narzędzie wprost wymarzone dla złodziei treści, ale też kultura, która w wątpliwość podaje prawo własności; w tym wypadku własności intelektualnej.
Z badań prof. Mariusza Jędrzejki wynika, że przybywa studentów, którzy wykorzystują w swoich pracach licencjackich i magisterskich fragmenty cudzych rozpraw dyplomowych bez powołania się na źródło. Rośnie też liczba studentów, którzy spotkali się z ofertą kupna pracy dyplomowej, i tych, którzy znają internetowe strony, na których można je nabyć. Wreszcie, powiększa się odsetek akademików, którzy deklarują, że znają studentów, którzy kupili pracę dyplomową.
I wcale mnie nie uspokajają informacje, że problem ten dotyczy nie tylko Polski, że proceder kradzieży zawartości prac dyplomowych kwitnie również w innych krajach. Wręcz przeciwnie – to powoduje, że zagrożenie jest jeszcze większe.
Na szczęście Internet to idealne narzędzie nie tylko do oszukiwania, ale też do tropienia oszustów. A coraz doskonalszych programów antyplagiatowych przybywa z każdy rokiem. Niestety, nie przybywa równie szybko w naszym kraju uczelni, które z powodzeniem ich używają.