Podręcznik do przedmiotu historia i teraźniejszość Wojciecha Roszkowskiego, profesora nauk humanistycznych i byłego eurodeputowanego PiS, od momentu publikacji wywoływał wiele kontrowersji. Pedagodzy zarzucali mu, że ma formę eseju, przez co nie będzie rozumiany przez uczniów. Zarzucano także manipulowanie faktami i jego upolitycznienie poprzez nadmierne wyeksponowanie tematyki kluczowej dla rządzącej partii i urzędującego ministra edukacji.
Jak pisaliśmy w „Rzeczpospolitej”, podręcznik zawierał też nieodpowiednie treści - zamieszczono w nim opis kontaktów pedofilskich jednego z francuskich polityków. Po fali oburzenia minister Czarnek poinformował, że problematyczny opis został mocno skrócony. Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek mówił też, że wzbudzający kontrowersje fragment dotyczący metody in vitro „mógłby rzeczywiście zniknąć, aby chronić dzieci poczęte metodą in vitro”.
Czytaj więcej
W podręczniku do przedmiotu Historia i teraźniejszość prof. Roszkowskiego są zdjęcia martwych ludzi. Na niektórych przedstawiono bezczeszczenie zwłok.
W rozmowie z portalem Interia.pl Roszkowski zapewniał w środę, że kontrowersyjny fragment jego podręcznika nie odnosił się do in vitro. - To słowo w ogóle nie pada. Hodowla dzieci w laboratoriach ma miejsce - przekonywał. Na zwrócenie mu uwagi, że nie napisał tego wprost, odpowiedział, że „od tego jest inny przedmiot”. - Wychowanie do życia rodzinie czy biologia są od tego, by dokładnie opisać, czym jest in vitro i czym są te hodowle, surogatki, interwencja genetyczna w embriony, handel embrionami - to jest na wielką skalę biznes - mówił historyk,
- Jeśli komuś to, co napisałem, kojarzy się tylko z in vitro, to jest to operacja pod tytułem manipulacja - ocenił autor, przyznając, że mógłby „być może wyjaśniłby troszeczkę lepiej, o co tutaj chodzi”. Zaznaczył jednak, że nie napisałby czegokolwiek inaczej w swoim podręczniku.
Roszkowski tłumaczył też, że kontrowersyjny fragment „został wycofany tylko dlatego, żeby dalej nie można było ćwiczyć na tym podręczniku zabiegów czysto politycznych”. - Taka interpretacja, jak została narzucona, jest fałszywa, bałamutna i służy rozdrażnianiu. To nie ja drażnię te dzieci, to nie autor podręcznika deklaruje brak miłości do tych dzieci, to ci politycy to zrobili - zawyrokował.
To co mi przyświecało, to pewna metoda pisania historii, która opiera się na próbie rozeznania tego, co było, a czego nie było, co jest ważne, co jest nieważne i co z czego wynika
prof. Wojciech Roszkowski
Historyk mówił również, że w podręczniku „jasno przedstawił swoje poglądy”. - Ja nie zmieniłem poglądów. Zmieniło się otoczenie - mówił. - Logika, rozum i etyka. Jeśli ktoś ma inne, lepsze kryteria, niech mi o nich powie, a nie zarzuca mi, że jestem ideologiczny, jednostronny - dodał Roszkowski. Na uwagi, że w jego książce są braki, np. nie wspomina o postmodernizmie, profesor odparł, że „to się rozwinie w drugim tomie”.
- Ja abstrahuję od ideologii, w kwestiach zasadniczego światopoglądu, co świat buduje, co ludzi buduje - ja nie ustąpię, bo wydaje mi się, że racja jest po tej stronie, czego efekty widać w życiu społecznym - podkreślił prof. Wojciech Roszkowski.