Izba wyższa parlamentu zdecydowała o podwyżkach dla nauczycieli na wszystkich stopniach awansu zawodowego. Zgodnie z wprowadzoną przez senatorów poprawką od września wyższe wynagrodzenie mieliby otrzymać zarówno pedagodzy rozpoczynający pracę w zawodzie, jak i ci mający już stopień nauczyciela mianowanego czy dyplomowanego. Ci ostatni to 80 proc. obecnej kadry. Jednak szanse na to, by Sejm przychylił się do poprawki Senatu, są minimalne.
Senacką poprawkę przygotował Związek Nauczycielstwa Polskiego. Działacze, pytani, czy wierzą w powodzenie, odpowiadają, że zawsze warto walczyć o swoje i marzyć o poprawie.
Związkowcy na swojej stronie internetowej podają, że 20 proc. do pensji (tyle wynoszą proponowane przez Senat podwyżki) oznaczałoby w przypadku nauczycieli rozpoczynających pracę w zawodzie średnie wynagrodzenie na poziomie 3766 zł, nauczyciela mianowanego – 4316 zł, a dyplomowanego – 5069 zł brutto.
Czytaj więcej
Chociaż Senat uchwalił poprawkę do nowelizacji Karty Nauczyciela zakładającą wzrost wynagrodzeń w szkołach o 20 proc., bardzo wątpliwe, żeby zatwierdził ją też Sejm.
Problem w tym, że resort edukacji ewentualne podwyżki dla wszystkich nauczycieli zakłada dopiero po nowym roku. O ile znajdą się na nie pieniądze w przyszłorocznym budżecie państwa. – Przed nami prace nad budżetem na rok 2023. I – tak jak mówiłem w rozmowie ze związkami zawodowymi – mamy nadzieję, że w trakcie prac rządowych, a potem parlamentarnych, uda się przeznaczyć dodatkowe środki na wzrost wynagrodzenia nauczycieli już na wszystkich stopniach awansu zawodowego, który częściowo będzie uwzględniał inflację i także trwałe uregulowanie kwoty bazowej, ponieważ ta kwestia jest uregulowana tymczasowo – mówił w tym tygodniu po spotkaniu z nauczycielskimi związkami zawodowymi wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski. I dodał, że na duże podwyżki dla wszystkich nauczycieli „nie ma dziś politycznej zgody”. I raczej trudno przypuszczać, że do czasu rozpatrzenia tych poprawek w Sejmie zgoda się pojawi.