W czwartek Senat zdecydował o podwyżkach dla nauczycieli na wszystkich stopniach awansu. Zgodnie z wprowadzoną przez senatorów poprawką, od września wyższe wynagrodzenie mieliby otrzymać zarówno pedagodzy rozpoczynający pracę w zawodzie jak i ci mający już stopień nauczyciela mianowanego czy dyplomowanego. Jednak szanse na to, by Sejm przychylił się do poprawki Senatu są minimalne.
Senacką poprawkę przygotował Związek Nauczycielstwa Polskiego. Jak podają na swojej stronie internetowej, 20 proc. do pensji oznaczałoby w przypadku nauczycieli rozpoczynających pracę w zawodzie średnie wynagrodzenie na poziomie 3766 zł, mianowany – 4316 zł a dyplomowany – 5069 zł brutto.
Czytaj więcej
Fiaskiem zakończyło się wtorkowe spotkanie przedstawicieli Związku Nauczycielstwa Polskiego w wiceministrem edukacji Dariuszem Piontkowskim.
Problem w tym, że resort edukacji ewentualne podwyżki dla wszystkich nauczycieli zakłada dopiero po nowym roku. O ile znajdzie się na nie kasa w budżecie państwa. - Przed nami prace na budżetem na rok 2023. I - tak jak mówiłem w rozmowie ze związkami zawodowymi - mamy nadzieję, że w trakcie prac rządowych, a potem parlamentarnych, uda się przeznaczyć dodatkowe środki na wzrost wynagrodzenia nauczycieli już na wszystkich stopniach awansu zawodowego, który częściowo będzie uwzględniał inflację i także trwałe uregulowanie kwoty bazowej, ponieważ ta kwestia jest uregulowana tymczasowo – mówił w tym tygodniu po spotkaniu z nauczycielskimi związkami zawodowymi wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski. I dodał, że na duże podwyżki dla wszystkich nauczycieli „nie ma dziś politycznej zgody”. I raczej trudno przypuszczać, że do czasu rozpatrzenia tych poprawek w Sejmie zgoda się pojawi.
W związku z tym entuzjazm, który wybuch w internecie i wśród nauczycieli tuż po głosowaniu Senatu, jest bezzasadny. Pedagodzy muszą liczyć się z tym, że teraz podwyżki dostaną tylko najmłodsi stażem. To pewne, bo inaczej od stycznia 2023 r. zarabialiby o ponad 300 zł mniej niż wyniesie w przyszłym roku płaca minimalna.