Spór o reformę oświaty: Nauczyciele boją się zwolnień

W tym roku Dzień Edukacji Narodowej upływa pod znakiem narastającego sporu o reformę oświaty.

Aktualizacja: 14.10.2016 15:40 Publikacja: 13.10.2016 19:54

Spór o reformę oświaty: Nauczyciele boją się zwolnień

Foto: Fotorzepa, Michał Walczak

Minister edukacji Anna Zalewska potwierdziła powołanie zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty, rozporządzenie w tej sprawie ma podpisać w poniedziałek. Ale związkowcy z ZNP boją się, że żaden zespół nie pomoże: likwidacja gimnazjów musi spowodować zwolnienia. Dowody? Ustawa budżetowa na rok 2017.

W czwartek na Zamku Królewskim w Warszawie świętowano wybór nauczyciela roku. Jak na ironię nagrodę otrzymała Joanna Urbańska, nauczycielka biologii, chemii i fizyki w... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Susku.

Według danych MEN w poprzednim roku szkolnym we wszystkich typach szkół pracowało ok. 680 tys. nauczycieli. Wśród nich 490 tys. to nauczyciele pracujący bezpośrednio z dziećmi. Są to wyliczenia dotyczące etatów, a nie osób, bo wielu pedagogów pracuje jednocześnie w dwóch typach szkół.

Rząd zapisał w projekcie budżetu na rok 2017 wzrost wynagrodzeń nauczycieli na poszczególnych stopniach awansu zawodowego o 1,3 proc. Pensje mają wzrosnąć od 1 stycznia 2017 r. – w zależności od stopnia awansu o 35–63 zł.

– Problem polega na tym – tłumaczy Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP – że mimo zapowiedzianej podwyżki wypłacana samorządom subwencja oświatowa praktycznie się nie zmieni i wyniesie 41 mld 491 mln zł (to o 5 mln złotych mniej niż w 2016 r.). Tymczasem to właśnie z subwencji oświatowej pochodzą pieniądze na nauczycielskie wynagrodzenia. Gdyby więc pensje miały wzrosnąć o 1,3 proc., to subwencja powinna być wyższa o ok. 540 mln zł.

Skoro więc suma subwencji nie wzrosła, a podwyżkę oficjalnie zapisano – oznaczać to może tylko jedno: będą zwolnienia.

– Ministerstwo tłumaczy, że jeśli maleje liczba zadań, musi maleć i subwencja – wyjaśnia Jerzy Ewertowski z oświatowej Solidarności i dodaje: – Skoro sześciolatki zostają poza szkołą, to zaoszczędzona suma będzie przeznaczona dla samorządów na skutki reformy. Ale to całkiem nieprofesjonalne myślenie. Bo sama minister powiedziała, że w wyniku niżu demograficznego prace może stracić 35 tys. nauczycieli w ciągu trzech lat – mówi.

Ewertowski podkreśla, że takich pieniędzy w budżecie po prostu nie ma. – Niezależnie z jakiej przyczyny – niżu demograficznego czy likwidacji gimnazjów, zwolnienia będą – mówi związkowiec. – Szkoda, że ta sytuacja nie posłuży zmniejszeniu liczebności klas i podniesieniu standardów nauczania oraz poziomu edukacji, tak jak pani minister na początku obiecywała – mówi.

MEN na razie nie odpowiedziało na nasze pytanie o wysokość subwencji. Ale samorządy nie czekają na wyjaśnienia i już zaczynają liczyć, ilu nauczycieli powinny zwolnić w związku z likwidacją gimnazjów. W Lublinie podczas spotkania ze związkami prezydent miasta Krzysztof Żuk zapowiedział, że będzie musiał zwolnić 1000 osób – w tym 700 nauczycieli i 300 pracowników szkół. Wiceprezydent Częstochowy zapowiada, że według wyliczeń dyrektorów szkół pracę straci w pierwszym roku reformy 200 z 650 nauczycieli gimnazjów.

Edukacja
Nauczyciele dostaną podwyżki przed wyborami. Czy to celowe działanie MEN?
Materiał Promocyjny
5 różnic między studiami dwustopniowymi a jednolitymi, o których warto wiedzieć
Edukacja
Minister edukacji Estonii: musimy uczyć odróżniania prawdy od dezinformacji
Edukacja
Quo vadis, Edukacjo?
Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?