Rewolucyjny pomysł ogłosiła wczoraj minister edukacji Katarzyna Hall. – Wszystkie dzieci, które w 2009 roku rozpoczną reformę edukacji, otrzymają nieodpłatnie podręczniki. Nie chcemy, by rodzice uczniów, którzy pierwsi będą się uczyć według nowych treści programowych, ponosili koszty reformy – zapowiedziała minister.
Darmowe podręczniki trafią do tornistrów ponad 700 tys. pierwszoklasistów z podstawówek i ponad 426 tys. uczniów pierwszych klas gimnazjów.Corocznie rząd będzie sponsorował dla tej ponadmilionowej rzeszy uczniów kolejne nowe książki do następnych klas. To astronomiczny wydatek z budżetu państwa. Licząc, że komplet podręczników kosztuje ok. 300 zł, tylko w pierwszym roku reformy potrzeba na nie ponad 337 mln zł.
Ale minister Hall nie chce mówić o konkretnych kwotach, jakie rząd wyda na książki. Wczoraj nic na ten temat nie powiedziała też w Sejmie wiceminister Krystyna Szumilas, która przedstawiała kierunki polityki edukacyjnej rządu. – Jestem po rozmowach z ministrem finansów. Nie podam jednak, ile jesteśmy gotowi przeznaczyć pieniędzy na zakup podręczników. Najpierw chcę rozmawiać z wydawcami o cenach – tłumaczyła minister Hall.Książki mają być własnością szkoły. Szkoła będzie też dokonywała wyboru i zakupu tytułów. Resort chce, by korzystali z nich następni uczniowie, bo kolejne roczniki wkraczające w reformę nie będą już mogły liczyć na nowe darmowe książki.
Rynek szkolnych podręczników wycenia się na 900 mln zł rocznie. Dlatego wydawcom pomysł resortu się podoba. – Oznacza to, że wszystkie dzieci będą miały z czego się uczyć – mówi Piotr Marciszuk, prezes Polskiej Izby Książki. Zaznacza jednak, że nie wszystkie zakupione przez MEN podręczniki będzie można przekazać następnym rocznikom. – W książkach do języków wiele ćwiczeń się wypełnia. Poza tym niektóre podręczniki są tak pisane, że nauczyciel może wracać do treści, które przerabiał jakiś czas temu.
Licząc, że komplet podręczników kosztuje ok. 300 zł, tylko w pierwszym roku reformy rząd wyda na nie ponad 337 mln zł