Czarne chmury kłębią się nad głową minister edukacji Katarzyny Hall. Jej plany zreformowania polskiej szkoły nie znajdują zrozumienia nie tylko wśród opozycyjnych posłów lewicy i PiS, ale też koalicjantów z PSL, a nawet posłów PO.
Politycy krytykują minister za jej propozycję nowej listy lektur. Resort chce potraktować naukę w gimnazjum i liceum jako ciągłość i nie wracać do treści już przerabianych. Dlatego w liceum nie ma już Sienkiewicza, bo jego twórczość omawia się w gimnazjum. Wiele utworów jest też we fragmentach. A to dlatego że, jak mówi prof. Sławomir J. Żurek, polonista z KUL, który kierował pracą zespołu przygotowującego program nauczania, badania pokazują, że dziecko obciążone nauką jest w stanie przeczytać tylko siedem – osiem obszernych tytułów rocznie. Do polityków pomysły Hall nie przemawiają.
Czy grozi jej dymisja? – To nie ja jestem od dymisji, ale nie wyobrażam sobie, żeby minister tego rządu doprowadził do zmian związanych z pocięciem na kawałki Sienkiewicza i Gombrowicza. Jestem pewien, że tak nie będzie – stwierdził wczoraj w „Kawie na ławę” Janusz Palikot z PO. W tym samym programie Wojciech Olejniczak z SLD wytykał, że Katarzyna Hall nie przyszła na debatę w Sejmie poświęconą polskiej szkole. A Eugeniusz Kłopotek z PSL stwierdził ostro: – Jeżeli dalej będzie brnąć w tym kierunku, to pani minister pisze sobie scenariusz odwołania.
– Skoro padają takie słowa w koalicji, to znaczy, że wokół minister jest coraz bardziej gorąco. To wstyd dla rządu i PO, kiedy minister nie potrafi odpowiedzieć na najprostsze pytania – ocenia Artur Ostrowski z SLD.
– Wniosku o odwołanie nie ma – uspokaja Tadeusz Sławecki z PSL. – Ale potrzebna jest poważna rozmowa na temat polityki oświatowej. Mamy do czynienia z rzucaniem pomysłów bez konkretów. Hall broni Jarosław Gowin z PO. Twierdzi, że wypowiedzi polityków nie są poparte rzetelnym zapoznaniem się z projektami: – Znam je i wysoko oceniam. Tak samo jak działalność minister. Szwankuje jednak polityka komunikacyjna resortu.