- Strajk był potężnym zabiegiem organizacyjnym związku i zakończył się sukcesem. Protest pokazał także, że jako nauczyciele jesteśmy w stanie konsekwentnie, zgodnie z naszymi zapowiedziami, przystąpić do strajku ciągłego od wrześnie br., jeśli okaże się, że nie ma woli ze strony rządu do poważnych rozmów z nami - powiedział Broniarz.
Zaznaczył, że nawet jeśli tylko połowa szkół stanie we wrześniu, to i tak będzie to paraliż oświaty. - Dla 50 proc. uczniów nie będzie na początku roku szkolnego lekcji, czyli ponad 3 mln. dzieci będzie pozbawionych możliwości realizacji obowiązku szkolnego - podkreślił.
Według niego, ZNP oczekuje poważnych rozmów, w których będzie traktowany przez rząd po partnersku. Wyraził nadzieję, że takie będą spotkania, których organizację zapowiedział sekretarz stanu w Kancelarii Premiera Michał Boni.
Broniarz mówił też o różnicach między obliczeniami MEN i ZNP dotyczącymi skali protestu. Z danych resortu wynika, że strajkowało ok. 50 proc. szkół w skali kraju, a ZNP twierdzi, że ok. 70 proc. Według Broniarza, różnica wynika stąd, że przy sporządzaniu statystyk MEN bierze pod uwagę formalną liczbę placówek oświatowych. - Natomiast dla nas zespół szkół składający się z podstawówki, gimnazjum i liceum nie liczy się jako trzy szkoły, ale jako jedna szkoła - wyjaśnił prezes ZNP.
- W każdej szkole lub przedszkolu nauczyciele decydowali sami, czy wezmą udział w proteście, czy nie. Dlatego są placówki, gdzie nie będzie dziś w ogóle zajęć, choć nauczyciele przyszli do pracy; takie, gdzie protestuje część pracowników i w związku z tym odbędą się zajęcia opiekuńczo-wychowawcze oraz takie, gdzie nie ma strajku - tłumaczył rano Broniarz.