„Uczeń klasy trzeciej gimnazjum uczęszczał do oddziału, w którym do dnia egzaminu gimnazjalnego z części humanistycznej nie omówiono obowiązkowych lektur: »Kamienie na szaniec« Aleksandra Kamińskiego i »Syzyfowe prace« Stefana Żeromskiego” – to fragment zaświadczenia, jakie otrzyma 6 tysięcy gimnazjalistów, których nauczyciele nie omówili lektur. O tym, że uczniowie dostaną zaświadczenia, „Rz” poinformowała pierwsza na początku maja na stronach internetowych.
Wczoraj minister edukacji Katarzyna Hall oficjalnie ogłosiła, że tak pomoże uczniom, którzy stracili szansę na dostanie 16 punktów z decydującego o dostaniu się do liceum lub technikum egzaminu. Do samorządowców wyśle list z prośbą o zwiększenie liczby miejsc w klasach, by przyjąć pechowych gimnazjalistów. Najwięcej problemów będzie miało ponad 800 uczniów, którzy chcą się dostać do renomowanych liceów. – Wierzę, że dyrektorzy szkół indywidualnie rozpatrzą każdy przypadek – mówi Hall.
Pomóc w tym mają wypisane na zaświadczeniu punkty z innych zadań, w których uczeń miał się wykazać umiejętnościami konstruowania pisemnej wypowiedzi. Już wczoraj minister Hall przekazała list prezydentowi Wrocławia. – Możemy zwiększyć o jedno, dwa liczbę miejsc w klasie. Ale gimnazjalista nadal musi mieć odpowiednio wysoką liczbę punktów, by został przyjęty do danej szkoły – stwierdza Lila Jaroń z Urzędu Miejskiego we Wrocławiu.
Cezary Urban, poseł PO i dyrektor renomowanego XIII LO w Szczecinie, przyznaje, że ani prośba minister, ani zaświadczenie nie dają uczniowi wstępu poza listą: – Jeśli na to dodatkowe miejsce będę miał ucznia z wyższą punktacją, to muszę przyjąć jego, a nie tego, który ma mniej punktów, chociaż nie z własnej winy. Inaczej naraziłbym się na pozwy sądowe rodziców.
Prof. Krzysztof Konarzewski z PAN podkreśla, że uczniów, którzy dostali zero punktów z zadania 32, jest znacznie więcej, bo aż 23 procent. A średnio otrzymywali za nie tylko ok.