MEN stawia na młodych nauczycieli

zarobki w szkołach. Związkowcy uważają, że podwyżki należą się wszystkim pedagogom. MEN preferuje stażystów

Publikacja: 07.08.2008 05:07

Czy nauczyciele znów będą protestować? Na zdjęciu kwietniowa pikieta pedagogów w Bydgoszczy

Czy nauczyciele znów będą protestować? Na zdjęciu kwietniowa pikieta pedagogów w Bydgoszczy

Foto: Reuters

Projekt zmian w Karcie nauczyciela, opublikowany właśnie na stronach MEN, zakłada, że pedagodzy stażyści dostaną największe podwyżki. Ich zarobki w ciągu roku mają wzrosnąć średnio o ponad jedną trzecią – do 2,3 tys. zł brutto. Najmniej zyskają nauczyciele dyplomowani. Ich zarobki wzrosną z obecnych 3,8 tys. zł brutto do 4,2 tys.

Związki zawodowe te wyliczenia kwestionują. – Średnie wynagrodzenie, którym operuje ministerstwo, to fikcyjna kwota – mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP. – Wlicza się do niej wszystkie możliwe dodatki, np. za pełnienie funkcji dyrektora czy odprawy emerytalne. Nijak się to ma do rzeczywistych zarobków. Pensja nauczyciela dyplomowanego to 2 tys. 380 zł brutto, a nie prawie 4 tysiące.

Dlatego zdaniem związkowców średnie podwyżki będą nawet o połowę niższe, niż wylicza MEN.

Na dodatek najwięcej wśród pedagogów jest właśnie nauczycieli dyplomowanych: 230 tys. wśród 600 tys. nauczycieli. Stażystów jest zaledwie 30 tys.

– To zabieg PR-owski. Wysokie podwyżki dla stażystów faktycznie nie obciążają budżetu państwa. Nauczyciele stracą, ale będzie to przedstawiane tak, jakby zyskali – oburza się Marzena Machałek (PiS) z Sejmowej Komisji Edukacji. MEN tłumaczy, że to właśnie młodych ludzi trzeba zachęcić do podejmowania pracy w szkole. Ale starsi stracą podwójnie. Obok niższych podwyżek rząd chce im odebrać prawo do przechodzenia na wcześniejsze emerytury. W tej chwili mogą korzystać z tego przywileju po przepracowaniu 30 lat przy tablicy.

– To nie jest naturalne, by osoba w wieku 49 lat miała przechodzić na wcześniejszą emeryturę. Szkoda jej doświadczenia, zresztą nauczyciele wcale nie chcą w tym wieku rezygnować z pracy – przekonuje Domicela Kopaczewska z PO.

Dlaczego więc związkowcy chcą pozostawić emerytalny przywilej? Zdaniem ZNP część nauczycieli nie jest w stanie dłużej pracować, np. ze względu na wypalenie zawodowe.

Sławomir Broniarz jednocześnie przyznaje, że mało kto przechodzi na wcześniejszą emeryturę. – Nauczyciele potrafią kalkulować i wiedzą, że im się to nie opłaca, dlatego średni staż w szkołach to 35 lat pracy – wyjaśnia.

Osoby, które wcześniej odchodzą z zawodu, dostają zaledwie 700 – 800 zł emerytury. Ze statystyk ZUS wynika, że z prawa do emerytury w wieku 49 – 54 lata korzysta w tej chwili zaledwie kilka tysięcy nauczycieli rocznie. Związkowcy liczą na kompromis w tej sprawie. – Na razie rząd zaczął uznawać argument, że pedagodzy pracujący w szczególnie ciężkich warunkach, np. w zakładach poprawczych, powinni mieć prawo do emerytur pomostowych. Liczymy, że pomostówki obejmą także pozostałych – mówi Wiesława Taranowska z OPZZ.

Katarzyna Miezian, polonistka z VIII LO w Krakowie

Rz: Jak pani ocenia warunki pracy nauczycieli?

Katarzyna Miezian: Jestem nauczycielką od 20 lat. Przeszłam wszystkie stopnie awansu zawodowego i teraz jestem nauczycielem dyplomowanym. Zarabiam na rękę około 1700 złotych. Niech każdy sobie odpowie, czy pracowałby 20 lat za takie pieniądze.

Ministerstwo Edukacji proponuje podwyżki, ale chce, by nauczyciele więcej pracowali.

Uczę specyficznego przedmiotu, jakim jest język polski. Poloniści nie pracują 18 godzin tygodniowo, jak jest zapisane w Karcie nauczyciela, tylko co najmniej 60. Jak się pracuje w renomowanym liceum w dużym mieście, to w klasach jest nawet po 37 – 38 uczniów. Proszę sobie wyobrazić, ile to jest sprawdzania wypracowań. W naszym przypadku podniesienie pensum będzie niewykonalne. Uważam, że pensum powinno być zróżnicowane w zależności od typu szkoły i rodzaju przedmiotu, którego się uczy.

Czy to dobrze, że młodzi nauczyciele dostaną największe podwyżki?

Dla mnie skandalem jest zachowanie PO i pana premiera Tuska. W kampanii wyborczej mówił, że w końcu będziemy żyć w kraju, gdzie nauczyciele będą dobrze zarabiać, a okazuje się, że jedynym pomysłem jest dawanie pieniędzy jednym nauczycielom kosztem drugich. Tak nie rozwiąże się problemów polskiej edukacji, która dla rządu podobno miała być priorytetem.

rozmawiał Jarosław Stróżyk

Zdzisława Kowalska, dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 5 w Łodzi

Rz: Czy podwyżki dla nauczycieli kosztem pracy przez więcej godzin w tygodniu to dobre rozwiązanie?

Zdzisława Kowalska: To bardzo zły pomysł. Nauczyciele są już przepracowani i nie wyobrażam sobie, żeby mogli w tygodniu pracować dłużej. Jeśli ministerstwo uważa, że nauczyciele pracują za mało, to niech lepiej rozważy projekt skrócenia naszych wakacji. Wtedy wszystkie egzaminy, np. matury, mogłyby się odbywać po zakończeniu roku szkolnego. Nie odbywałyby się kosztem nauki innych uczniów, jak teraz. Nikt nie mógłby mówić, że nauczyciele co prawda mało zarabiają, ale mają aż dwa miesiące wakacji. Jeśli tak miałoby się stać, muszą się znaleźć pieniądze na znaczne podwyżki.

No właśnie, ministerstwo planuje najwyższe podwyżki dla młodych nauczycieli. Ci z dłuższym stażem nie będą oponować?

Oczywiście, że młodzi powinni znacznie lepiej zarabiać. Dopóki tak się nie stanie, wszyscy nauczyciele będą odbierani jako nieudacznicy, którym się w życiu nie powiodło. Jednak nie może się to odbywać kosztem nauczycieli z dłuższym stażem. Zresztą proponowane podwyżki i tak są na żenująco niskim poziomie.

A nauczyciel z pani stażem ile zarabia?

Oczywiście zarabiam lepiej z racji wykonywania funkcji dyrektora. Ale inni nauczyciele, którzy jak ja pracują 38 lat, zarabiają po 1900 złotych.

rozmawiał Jarosław Stróżyk

Projekt zmian w Karcie nauczyciela, opublikowany właśnie na stronach MEN, zakłada, że pedagodzy stażyści dostaną największe podwyżki. Ich zarobki w ciągu roku mają wzrosnąć średnio o ponad jedną trzecią – do 2,3 tys. zł brutto. Najmniej zyskają nauczyciele dyplomowani. Ich zarobki wzrosną z obecnych 3,8 tys. zł brutto do 4,2 tys.

Związki zawodowe te wyliczenia kwestionują. – Średnie wynagrodzenie, którym operuje ministerstwo, to fikcyjna kwota – mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP. – Wlicza się do niej wszystkie możliwe dodatki, np. za pełnienie funkcji dyrektora czy odprawy emerytalne. Nijak się to ma do rzeczywistych zarobków. Pensja nauczyciela dyplomowanego to 2 tys. 380 zł brutto, a nie prawie 4 tysiące.

Pozostało 88% artykułu
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Matriał Promocyjny
Ojcowie na urlopie to korzyści dla ich dzieci, rodzin, ale i firm
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska