Projekt zmian w Karcie nauczyciela, opublikowany właśnie na stronach MEN, zakłada, że pedagodzy stażyści dostaną największe podwyżki. Ich zarobki w ciągu roku mają wzrosnąć średnio o ponad jedną trzecią – do 2,3 tys. zł brutto. Najmniej zyskają nauczyciele dyplomowani. Ich zarobki wzrosną z obecnych 3,8 tys. zł brutto do 4,2 tys.
Związki zawodowe te wyliczenia kwestionują. – Średnie wynagrodzenie, którym operuje ministerstwo, to fikcyjna kwota – mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP. – Wlicza się do niej wszystkie możliwe dodatki, np. za pełnienie funkcji dyrektora czy odprawy emerytalne. Nijak się to ma do rzeczywistych zarobków. Pensja nauczyciela dyplomowanego to 2 tys. 380 zł brutto, a nie prawie 4 tysiące.
Dlatego zdaniem związkowców średnie podwyżki będą nawet o połowę niższe, niż wylicza MEN.
Na dodatek najwięcej wśród pedagogów jest właśnie nauczycieli dyplomowanych: 230 tys. wśród 600 tys. nauczycieli. Stażystów jest zaledwie 30 tys.
– To zabieg PR-owski. Wysokie podwyżki dla stażystów faktycznie nie obciążają budżetu państwa. Nauczyciele stracą, ale będzie to przedstawiane tak, jakby zyskali – oburza się Marzena Machałek (PiS) z Sejmowej Komisji Edukacji. MEN tłumaczy, że to właśnie młodych ludzi trzeba zachęcić do podejmowania pracy w szkole. Ale starsi stracą podwójnie. Obok niższych podwyżek rząd chce im odebrać prawo do przechodzenia na wcześniejsze emerytury. W tej chwili mogą korzystać z tego przywileju po przepracowaniu 30 lat przy tablicy.