[b]Rz: Co pana skłoniło do podpisania apelu historyków o przemyślenie konsekwencji reformy nauczania historii?[/b]
[b]Antoni Dudek:[/b] To, że jest ona nieprzemyślana. Nie jestem przeciwnikiem profilowania ucznia, by zmniejszyć niepotrzebne obciążenia, ale w tym wypadku dziecko zostanie wylane z kąpielą.
Nie można zapominać o fundamentach tworzących wspólnotę i poczucie polskości. Jednym z podstawowych elementów jest oprócz nauczania polskiego wiedza historyczna. Grozi nam nasilenie już istniejącego zjawiska amnezji historycznej powodującej u rosnącej grupy Polaków trudności ze wskazaniem chociażby przyczyn dnia wolnego od pracy w święto państwowe. Nikt im tego nie wytłumaczy w procesie edukacji ani nie nauczy, kim byli np. Tadeusz Kościuszko, marszałek Piłsudski czy Lech Wałęsa. Siłą rzeczy zostanie utracona jakaś część naszej tożsamości narodowej.
[b]Co w projekcie reformy najbardziej pana oburza?[/b]
Szczególnie groźne wydaje się ograniczenie dostępu do edukacji historycznej dla osób w wieku 17 – 19 lat. Przy całym szacunku dla matematyki czy biologii to wiedza historyczna kształtuje postawy obywatelskie i jest najczęściej używana w tak zwanym życiu codziennym. W wieku lat 16 człowiek wkracza w nowy wymiar socjalizacji i zaczyna się interesować problemami, których wcześniej nie rozumiał. Nauka historii najnowszej umożliwia przekazanie mu zasad funkcjonowania w systemie demokratycznym, wskazanie zagrożeń dla demokracji i przygotowuje do przyjęcia ciężaru pełnoletności i uzyskania prawa wyborczego. To właśnie ta wiedza buduje frekwencję wyborczą, której wysokość jest poważnym problemem demokratycznej Polski. Nie ma zdrowej demokracji bez odpowiedniej partycypacji społecznej.