– Na naszej uczelni nie ma żadnych barier, poza merytorycznymi, w rozwijaniu kariery naukowej – deklaruje prof. Lech Chyczewski, rzecznik prasowy uniwersytetu. Potwierdzeniem jego słów może być kilka liczb.
Na ok. 700 pracowników naukowo-dydaktycznych ok. 200 osób to doktorzy habilitowani lub profesorowie. Takiego wskaźnika nie ma żadna polska uczelnia medyczna. Dlatego szkołę wyróżniono w rankingu. W dodatku wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze lepiej. W 2009 roku przybyło 89 doktorów i doktorów habilitowanych (stopnie nadawała uczelnia) i profesorów (nominacje wręczył prezydent RP). W ubiegłym roku liczba ta wzrosła do 98, a tylko do początku maja tego roku takich przypadków było już 52. Liderem w tym względzie jest Wydział Lekarski, gdzie w ubiegłym roku o połowę (z 10 do 15) wzrosła liczba nadanych stopni doktora habilitowanego. Natomiast tytułów profesorskich było aż o 100 procent więcej (cztery w 2009 r. i osiem w 2010 r.).
A w ciągu ponad czterech miesięcy tego roku na wydziale przybyło już 12 profesorów.
W ubiegłym roku taką nominację odebrała m.in. prof. Elżbieta Ołdak z Wydziału Lekarskiego. – Jak na każdym uniwersytecie, nie sposób tego osiągnąć bez ogromnego wysiłku naukowego, usługowego i organizacyjnego
– opowiada prof. Ołdak, która jest też kierownikiem Kliniki Obserwacyjno-Zakaźnej Dzieci w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. Podkreśla, że uczelnia stwarza dogodne warunki do naukowego rozwoju. – Stymuluje i zachęca do podnoszenia sobie poprzeczki wymagań – mówi.
Dynamiczne budowanie prestiżu uczelni zaczęło się kilkanaście lat temu. Decyzją ówczesnego rektora prof. Jana Górskiego władze uczelni przestały nadawać stanowiska profesorów. A naukowcy, którzy je pełnili, nie mając tytułu profesora, musieli się z nimi pożegnać.