Co najmniej do 2020 r. mają być wspierane studia, które rząd uzna za ważne dla przemysłu i których absolwenci są poszukiwani na rynku pracy. Chce przeznaczyć na to pieniądze z funduszy unijnych, jakie zdobędzie na lata 2014 – 2020.
Takimi strategicznymi kierunkami teraz są np. energetyka, budownictwo, matematyka, biotechnologia. Ministerstwo Nauki od 2008 r. prowadzi program "Kierunki zamawiane" finansowany z UE. Jego budżet to ponad 1 mld zł. Program ma zwiększyć liczbę studentów na kierunkach technicznych, matematycznych i przyrodniczych. Z badań resortu nauki i prognoz GUS wynika, że w ciągu najbliższych pięciu lat potrzeba będzie nawet 75 tys. absolwentów z tych dziedzin.
Dotąd rozdzielono między uczelnie w konkursach ok. 810 mln zł. To pieniądze m.in. na stypendia (do 1 tys. zł), zapraszanie zagranicznych wykładowców i przedsiębiorców, udział studentów w konferencjach naukowo-technicznych, staże i wyjazdy studyjne do przedsiębiorstw.
Efekty? Liczba kandydatów na takie studia rośnie. A uczelnie mogą przyjąć tych najlepszych. – Przed wprowadzaniem programu mieliśmy na budownictwo ok. 500 kandydatów rocznie. Odkąd jest to kierunek zamawiany, 1350 – 1600 – mówi Adam Szyda z Politechniki Łódzkiej.
Kandydatów przyciągają nie tylko wysokie stypendia, ale też programy nauczania nastawione na zdobycie potrzebnych na rynku pracy umiejętności. Na przykład zajęcia na studiach matematyka w ekonomii i finansach na UMK w Toruniu prowadzili praktycy – pracownicy urzędu statystycznego. Z kolei Uniwersytetowi Jagiellońskiemu dodatkowe pieniądze pozwoliły na zakup drogich odczynników chemicznych i zajęcia w laboratoriach zmieniły się z pokazowych na takie, w czasie których studenci sami wykonują eksperymenty.