Klasy mundurowe działają w szkołach od początku tego wieku. Problem w tym, że ich funkcjonowanie wynika z przepisów oświatowych, które traktują takie klasy jako eksperyment pedagogiczny. To oznacza, że szkoły same określają ramy funkcjonowania takich klas, np. ich program.
Formalnie MEN twierdzi, że w systemie edukacji nie ma dzisiaj klas mundurowych. I to mimo że w tym eksperymencie uczestniczy aż 500 szkół. Z naszych szacunków wynika, że mundur w szkole wkłada teraz ponad 50 tys. uczniów – nie tylko w klasach wojskowych, ale też penitencjarnych, Straży Granicznej i policyjnych.
Nie do końca jasne jest ich finansowanie. Chociaż od niedawna MON może dofinansowywać szkoły prowadzące takie klasy, to i tak rodzice uczniów takich klas pokrywają z własnej kieszeni np. zakup mundurów, wyjazdy na obozy wojskowe czy opłaty za zajęcia specjalistyczne.
Od kilku lat MON zapowiadał próby uporządkowania tej sytuacji. Dwa lata temu ówczesny wiceminister obrony Michał Dworczyk uruchomił program pilotażowy, do którego włączonych zostało ponad 100 szkół z całego kraju (w przyszłym roku szkolnym obejmie on 120 szkół). Uczniowie tych klas mają zajęcia z przedmiotu edukacja wojskowa. Klasy te otrzymują certyfikaty, co przekłada się np. na możliwość korzystania w trakcie zajęć z wsparcia wojska. Dodatkowym bonusem jest możliwość otrzymania dofinansowania z MON. Środki budżetowe są przeznaczone m.in. na szkolenia z zakresu pierwszej pomocy medycznej, zakupy umundurowania i sprzętu, dofinansowania kursów na prawo jazdy kategorii B. Uczniowie ci uczą się musztry, regulaminu wojskowego, bezpiecznego posługiwania się bronią.
MON tworzy też ramy pozwalające na szybszy awans zawodowy w wojsku absolwentów takich klas, np. aby łatwiej mogli dostać się na uczelnię wojskowa, szybciej zaliczyć wojskowe szkolenie podstawowe.