Autonomia uczelni jest ważna. Co jednak, gdy uczelniane wybory budzą wątpliwości?

Autonomia uczelni to pojęcie, które odnosi się do wielu obszarów działalności szkół wyższych w Polsce i które określa obecna ustawa o szkolnictwie wyższym z 2018 roku z późniejszymi zmianami.

Publikacja: 03.09.2024 18:59

Autonomia uczelni jest ważna. Co jednak, gdy uczelniane wybory budzą wątpliwości?

Foto: Adobe stock

Jednym z obszarów autonomii jest samodzielna procedura wyboru władz uczelni – rektora oraz senatu (czyli uczelnianego „parlamentu”). Autonomia jest tu podwójna. Wyższa uczelnia sama tworzy procedurę wyborczą i sama przeprowadza zgodnie z nią wybory. Ustawa o szkolnictwie wyższym w minimalnym stopniu w te kwestie ingeruje.

Czytaj więcej

Na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym anulowano czynności wyborcze rektora

Autonomia uczelni a procedura wyborcza

Jednak, jak określa wspomniana ustawa z 2018 roku, w przypadku nieprawidłowości w procedurze wyborczej, która zostanie zgłoszona i uznana przez organ nadzoru nad szkołami wyższymi – to jest właściwego ministra – ministra nauki – tenże państwowy urzędnik może unieważnić i żądać powtórzenia procedury wyborczej.

Mamy więc z jednej strony akademicką niezależność zagwarantowaną konstytucyjne (w art. 70 ust. 5), z drugiej zaś strony prerogatywy ministra do ingerencji w tak kluczową dla niezależności uczelni kwestię, jak wybór jej władz. Sytuacja ta prowadzi nieuchronnie do konfliktów.

Przez ostatnich kilka miesięcy w polskich szkołach wyższych trwały wybory władz na nową czteroletnią kadencję (2024-2028). Do wspomnianego wcześniej 2018 r., czyli do momentu przyjęcia ustawy o szkolnictwie wyższym, wybory nie wzbudzały na uczelniach większych emocji. Świat pozaakademicki także mało się nimi interesował. Nowe prawo jednak wywróciło do góry nogami dotychczasowy podział władzy na uczelniach. Dotychczasowy system, w którym (upraszczając) rektor musiał się liczyć ze zdaniem dziekanów (czyli szefów wydziałów), którzy – jak on – pochodzili z wyborów, zastąpiono nowym.

Rektor na uczelni niczym pan na włościach?

Rektor bowiem powołuje dziekanów. Oznacza to, że rektor stał się de facto samowładcą na uczelni i jak w przypadku samowładców wszystko zależy od przymiotów osobistych rektora. Dodajmy do tego narastające na niedofinansowanych uczelniach konflikty o pieniądze, problemy z rekrutacją (i decyzje o likwidacji kierunków studiów). Nie brakowało tu też kontekstu politycznego. Wszystkie te okoliczności sprawiły, że tegoroczne wybory na wyższych uczelniach zamieniły się w brutalną walkę, gdzie niechętne stronnictwa sięgały po metody, które dotychczas znaliśmy jedynie z życia politycznego.

Na większości uczelni walka buldogów toczyła się pod dywanem – zawierano i zrywano sojusze, kupczono stanowiskami w zamian za poparcie. I tak na jednym z uniwersytetów były rektor miał (za wsparcie właściwej kandydatury) otrzymać fotel prorektora. Po wyborach wygranych przez protegowaną okazało się, że ex-rektor prorektorem jednak nie zostanie.

Brudna kampania na polskich uczelniach

Nie brakowało też sytuacji w których naginano czy wręcz łamano przepisy dotyczące organizacji wyborów.

W ferworze kampanijnym czasami jedna ze stron postanawiała sięgnąć po czynniki wewnętrzne, wbrew niepisanej zasadzie, że to co się dzieje na uczelni pozostaje na uczelni. Zaczął się wylew pomówień oraz mniej czy bardziej wiarygodnych oskarżeń w mediach. Najbardziej spektakularną tego typu akcją były artykuły na temat starającego się o reelekcję rektora Uniwersytetu Warszawskiego, które dziwnym trafem pojawiły się kilka dni przed wyborami.

Czytaj więcej

Autonomia uczelni zagrożona. RPO i prezydent jednomyślni

W wybory na uczelniach zaczęto również angażować rządzących – szukać poparcia na sejmowych i ministerialnych korytarzach. Niestety politycy, zarówno za poprzedniej, jak i aktualnej władzy, nie mogli się powstrzymać od wtrącania się w sprawy wyższych uczelni. A wszystko to oczywiście pod hasłem wypełniania obowiązku nadzoru nad szkolnictwem wyższym.

Jak PiS i koalicja rządząca wpływali na wyniki wyborów na uczelniach

Obecna opozycja, będąc do roku 2023 przy władzy, bez najmniejszych skrupułów dążyła do zapewnienia „swoim” stanowisk na uczelniach np. poprzez nadawanie nowym uczelniom statutów (czyli akademickich konstytucji) w których wprost łamano ustawę byleby tylko zabetonować stworzony układ. Nota bene, ciekawe dlaczego ministerstwo nauki i szkolnictwa wyższego nie sprawdziło, czy przypadkiem przy przygotowywaniu tych aktów prawnych nie doszło do korupcji. Może dlatego, że w gmachu ministerstwa nie brakuje urzędników, którzy w tym procederze brali czynny udział? Może to temat dla CBA?

Aktualnie rządzący nie są również bez winy. Chyba największym, a z pewnością najgłośniejszym skandalem w tym sezonie wyborczym skończyły się wybory na jednym z uniwersytetów medycznych. Starający się o reelekcję rektor postanowił pozbyć się wszelkimi dostępnymi środkami (prawnymi i pozaprawnymi) swojej kontrkandydatki. W tej sprawie zaangażowały się w sprawę (czy raczej zostały wciągnięte) aż dwa ministerstwa – szkolnictwa wyższego i zdrowia. I oba działały tu z wdziękiem słonia w składzie porcelany – zamiast rozwiązać problem, tylko go pogłębiały. Koniec końców uczelnia pozna nowego rektora dopiero pod koniec września. Może podobna sytuacja będzie miała miejsce na innej uczelni?

Potrzeba zmian prawnych, by uzdrowić polskie uczelnie

Jak wielokrotnie już o tym pisaliśmy na łamach Rzeczpospolitej jedynym sensownym wyjściem ze strukturalnej zapaści wyższych uczelni jest zmiana obecnej ustawy i przywrócenie zasady podmiotowości wspólnoty akademickiej przez demokratyzację wyboru władz i zwiększenie kontroli nad nimi przez pochodzące również z wyboru organy kolegialne.

W 2020 r. rzecznik praw obywatelskich zwracał uwagę ówczesnego ministra odpowiedzialnego za szkolnictwo wyższe, że „z art. 70 ust. 5 Konstytucji zapewnia autonomię szkół wyższych na zasadach określonych w ustawie. Nakłada to na władze obowiązek poszanowania autonomii i nieingerowania w działalność szkół wyższych. Z drugiej strony, autonomia umożliwia nieskrępowany rozwój badań naukowych i twórczości artystycznej oraz realizację prawa do nauki. […] Niezgodne z prawem jest wywieranie wpływu przez podmioty zewnętrzne względem uczelni”.

To wypowiedź Adama Bodnara, wówczas RPO, a obecnie kolegi ministra Wieczorka z ław rządowych. Te słowa nic nie straciły na swojej aktualności.

Jednym z obszarów autonomii jest samodzielna procedura wyboru władz uczelni – rektora oraz senatu (czyli uczelnianego „parlamentu”). Autonomia jest tu podwójna. Wyższa uczelnia sama tworzy procedurę wyborczą i sama przeprowadza zgodnie z nią wybory. Ustawa o szkolnictwie wyższym w minimalnym stopniu w te kwestie ingeruje.

Autonomia uczelni a procedura wyborcza

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Uczelnie wyższe
Czy Warszawski Uniwersytet Medyczny w końcu wybierze rektora?
Uczelnie wyższe
Studencka afera wizowa. Jak rekrutacja na studia w Polsce stała się przepustką do Europy
Uczelnie wyższe
Szkoły wyższe stoją przed ogromnymi wyzwaniami
Materiał partnera
Koźmiński w światowej czołówce uczelni biznesowych
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne