Jednym z obszarów autonomii jest samodzielna procedura wyboru władz uczelni – rektora oraz senatu (czyli uczelnianego „parlamentu”). Autonomia jest tu podwójna. Wyższa uczelnia sama tworzy procedurę wyborczą i sama przeprowadza zgodnie z nią wybory. Ustawa o szkolnictwie wyższym w minimalnym stopniu w te kwestie ingeruje.
Czytaj więcej
Nowo powołana Uczelniana Komisja Wyborcza największej polskiej uczelni medycznej anulowała czynności wyborcze w wyborach do Senatu uczelni, wyborach elektorów oraz wyborach rektora WUM, które zostały przeprowadzone w pierwszej połowie 2024 r. z naruszeniem przepisów ustawy z dnia 20 lipca.
Autonomia uczelni a procedura wyborcza
Jednak, jak określa wspomniana ustawa z 2018 roku, w przypadku nieprawidłowości w procedurze wyborczej, która zostanie zgłoszona i uznana przez organ nadzoru nad szkołami wyższymi – to jest właściwego ministra – ministra nauki – tenże państwowy urzędnik może unieważnić i żądać powtórzenia procedury wyborczej.
Mamy więc z jednej strony akademicką niezależność zagwarantowaną konstytucyjne (w art. 70 ust. 5), z drugiej zaś strony prerogatywy ministra do ingerencji w tak kluczową dla niezależności uczelni kwestię, jak wybór jej władz. Sytuacja ta prowadzi nieuchronnie do konfliktów.
Przez ostatnich kilka miesięcy w polskich szkołach wyższych trwały wybory władz na nową czteroletnią kadencję (2024-2028). Do wspomnianego wcześniej 2018 r., czyli do momentu przyjęcia ustawy o szkolnictwie wyższym, wybory nie wzbudzały na uczelniach większych emocji. Świat pozaakademicki także mało się nimi interesował. Nowe prawo jednak wywróciło do góry nogami dotychczasowy podział władzy na uczelniach. Dotychczasowy system, w którym (upraszczając) rektor musiał się liczyć ze zdaniem dziekanów (czyli szefów wydziałów), którzy – jak on – pochodzili z wyborów, zastąpiono nowym.