Profesor zarobi dwie płace minimalne, ale początkujący doktorant nie otrzyma nawet jednej.
- Za taką kwotę trudno się utrzymać w dużym mieście. Doktoranci są dorosłymi ludźmi - wielu z nas zakłada bądź ma na utrzymaniu rodzinę. Cieszymy się, że stypendium ma zostać podniesione, ale naszym zdaniem konieczne są w tym zakresie dalsze, legislacyjne zmiany systemowe. – mówi Barbara Pietrzyk-Tobiasz, Członek Zarządu Krajowej Reprezentacji Doktorantów, Koordynator ds. prawnych.
Projekt nowelizacji rozporządzenia ministra edukacji i nauki w sprawie wysokości minimalnego miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego dla profesora w uczelni publicznej zakłada podwyżkę z 6410 zł do 7210 zł od 1 stycznia 2023 r. Od wysokości wynagrodzenia profesora zależą też stawki uposażeń innych pracowników uczelni, a także stypendium doktoranckiego. Doktoranci otrzymają 2667,70 zł, a po ocenie śródokresowej – 4109,70 zł.
- To kwoty brutto. Choć stypendia są zwolnione z podatku, to trzeba od nich odliczyć składki na ubezpieczenia społeczne. Przy obecnej inflacji w dużym mieście kwoty te - zwłaszcza przed oceną śródokresową - nie odpowiadają aktualnym kosztom utrzymania. Dlatego doktoranci szukają pracy poza szkolnictwem wyższym, co może negatywnie wpływać na proces kształcenia w szkole doktorskiej - zaznacza Barbara Pietrzyk-Tobiasz.
Doktoranci postulują więc, żeby stypendium przed oceną śródokresową przynajmniej dorównało pensji minimalnej. Doktorant nie może bowiem łączyć nauki z pracą na uczelni. Przez pierwsze dwa lata szkoły doktorskiej ustawa nie pozwala na zatrudnienie go w charakterze nauczyciela akademickiego bądź pracownika naukowego. Jeśli zaś zostanie zatrudniony po ocenie śródokresowej, jego stypendium zostanie obniżone.