- Będziemy sobie radzić w ten sposób, że, po pierwsze, trzeba myśleć o podniesieniu uposażeń, rozmawiając również o obowiązkach, o statusie zawodowym nauczycieli. I drugie, trzeba sobie radzić doraźnie, to znaczy nauczyciele będą podobnież jak i w tym roku otrzymywać godziny ponadwymiarowe. Oczywiście, jeśli zechcą je przyjąć ponad określony limit - proponował kurator. Co jeśli pedagodzy nie będą chcieli pracować ponadwymiarowo? - Może się tak zdarzyć - przyznał gość Radia Wrocław, zauważając, że „samo wzięcie ponad wymiar (...) wszystkiego nie rozwiązuje”. - Notabene w tym zwiększonym, trudniejszym roku, dlatego że ten kolejny liczniejszy rocznik trafi do szkół ponadpodstawowych, to na jeden rok zostanie zawieszony limit półtora etatu, czyli będzie można brać ponad półtora etatu. Ratujemy się emerytami, ratujemy się osobami z niepełnymi kwalifikacjami, które są przyjmowane za zgodą kuratora i studentami, którzy co prawda do zawodu jeszcze nie trafili, ale przecież już sporo umieją - mówił.
Pytany o słowa wiceprezydent Bielawskiej, Kowalczyk podkreślił, że „stawki wynagrodzenia zasadniczego (dla nauczycieli - red.) określa minister, ale samorząd, jeśli tylko chce, może śmiało dokładać”. - Samorząd odpowie: nie musi dołożyć - zwrócił mu uwagę prowadzący rozmowę dziennikarz. - A budżet centralny to samo odpowie - odparował kurator.
Roman Kowalczyk: Budżet centralny też ma problemy
- Przecież pamiętajmy, w jakiej sytuacji my jesteśmy. Jesteśmy po trzech latach koronawirusa, o którym już zapomnieliśmy, mamy wojnę na Ukrainie ze wszystkimi tego gospodarczymi, społecznymi konsekwencjami. W związku z tym budżet centralny też ma problemy, więc jeżeli mówimy, kto odpowiada za pensje nauczycieli, to ja mówię zgodnie z prawdą - odpowiadamy pospołu, to znaczy budżet centralny, ministerstwo edukacji, samorządy również mogą dokonać przeglądu swoich wydatków, ustalić priorytety - powiedział.
- Wielokrotnie ten postulat się pojawiał, żeby płace nauczycieli w całości znajdowały się w gestii ministerstwa. Uważam, że to jest do spokojnej, merytorycznej rozmowy, ale żyjemy tu i teraz, a skoro tak, to trzeba mówić całą prawdę. A cała prawda jest taka, że ministerstwo odpowiada za część poborów, a za część odpowiada samorząd. Samorząd na przykład może ustalać płace tym nauczycielom zawodu, których tak bardzo brakuje, na pułapie wyższym, aniżeli ten, który jest gwarantowany przez Ministerstwo Edukacji i Nauki. Mówiąc krótko, tylko zbiorowy, wspólny wysiłek zarówno władz centralnych, które mają swoje problemy, ogólnopolskie budżetowe, jak i samorządów mogą zapewnić, że nauczycieli będzie wystarczać, ale sądzę, że w przyszłym roku te doraźne działania, które tu przed chwilą wymieniłem, spowodują, że kadra będzie zabezpieczona - podsumował Roman Kowalczyk.
Roman Szełemej: Samorząd ponosi już ponad jedną trzecią kosztów
W odpowiedzi prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” wyliczył, że w zeszłym roku koszt całego systemu oświaty i wychowania w mieście wynosił 196 mln zł, a dopłaty z budżetu miasta - 72 mln zł. - To stanowiło aż 37 proc. kosztów funkcjonowania całego systemu, tak więc dopłaty z budżetu miasta są jednym z fundamentalnych elementów utrzymania systemu na podstawowym poziomie - skomentował.