W tym roku akademickim na prywatnych uczelniach może rozpocząć naukę nawet o 10 procent mniej studentów niż w poprzednim – szacuje prof. Jerzy Malec, przewodniczący Konferencji Rektorów Zawodowych Szkół Polskich kadencji 2005 – 2008.
Według Ministerstwa Nauki w szkołach tych studiowało wówczas 660 tys. z 1,9 mln wszystkich studentów.
– Na uczelnie wchodzi niż demograficzny, coraz więcej młodych ludzi wyjeżdża też na studia za granicę – wyjaśnia prof. Malec. – Niektóre prognozy przewidują, że za 7 – 10 lat chętnych do studiowania w Polsce może być nie więcej niż liczba miejsc na stacjonarnych studiach w szkołach publicznych. Co to oznacza dla uczelni?
– Nieduże, te, które mają po kilkuset studentów, a takich jest u nas najwięcej, mogą nie wytrzymać konkurencji. Zwłaszcza że wiele z nich nie ma własnej bazy dydaktycznej i musi płacić za wynajem lokali – podkreśla prof. Malec.
– Z ponad 300 uczelni niepublicznych może ostać się tylko ze 30 – przewiduje dr Krzysztof Pawłowski, założyciel i prezydent Wyższej Szkoły Biznesu – National Louis University w Nowym Sączu, gdzie w ciągu trzech ostatnich lat liczba studentów zmniejszyła się o 530 i wynosi poniżej 4 tysięcy.