Wystarczy posłuchać, jak uczeń prezentuje się w trakcie wystąpień konkursowych. Człowiek, który opowiada o górach, bo się o nich nauczył, robi to inaczej, niż ten który je kocha. Osoby, które chcą uczyć się w „Koprze”, lgną do uczniów z którymi przychodzę. Takie spotkania są giełdą informacji o szkołach, nauczycielach, poziomie nauczania, atmosferze. Odważni, którzy nie boją się wyzwań, decydują się na naukę w I LO. Później są zaskoczeni tym, że nasza szkoła to nie tylko kuźnia talentów, ale i wielki ogród przyjemności.
[b]We wrześniu przychodzą nowi uczniowie. W jaki sposób zachęca ich pan do wzięcia udziału w olimpiadzie?[/b]
Na pierwszej lekcji zapowiadam, że każdy kto weźmie w niej udział, dostanie szóstkę na semestr, niezależnie od poziomu przyniesionej pracy pisemnej.
Wywracam trochę istotę nauczania, ale ma to być dla nich zachętą do katorżniczej pracy. Uczeń musi znać cel, musi być nagradzany po każdym etapie.
Szczególnie pierwszoklasiści, którzy mają miesiąc czasu na napisanie pracy. Ich starsi koledzy znają te same tematy już od kwietnia. W tym roku szkolnym otrzymałem 21 prac na 140 uczniów klas pierwszych. Tych, którzy pracują, zwalniam z prac domowych. Ale i tak je odrabiają, bo chcą być wzorem dla pozostałych.
Pierwszy rok jest dla uczniów przetarciem. Często po napisaniu konkursowej pracy muszą usłyszeć gorzką prawdę. Wtedy kujon odpadnie, a pasjonat będzie pracował jeszcze ciężej, by w latach następnych odnieść sukces.