Mówiąc o nowych technologiach w kontekście polskiej edukacji, trzeba sobie zadać dwa pytania: czy szkoły mają dostęp do „wędki”, a jednocześnie, czy z tej „wędki” korzystają?
W 2003 roku w polskich gimnazjach jeden komputer przypadał na ok. 22 uczniów, gdy np. w Norwegii ten wskaźnik wynosił 6,3, w Danii – 7,0, a na Węgrzech – 7,5. Z danych GUS wynika, że w ostatnich latach poziom komputeryzacji szkół w Polsce systematycznie rośnie.
I choć wiele pozostaje do zrobienia, wydaje się, że m.in. dzięki takim inicjatywom, jak program Grupy TP „Edukacja z Internetem”, który umożliwił od 2004 roku przyłączenie do światowej sieci 14,5 tys. szkół w całym kraju, czy podjęta ostatnio inicjatywa udostępnienia szerokopasmowych łączy ponad 6,7 tys. bibliotek na obszarach wiejskich i w małych miejscowościach, możemy ze spokojem patrzeć w przyszłość. Warto przypomnieć, że wchodząc do Unii, Polska była jedynym nowym krajem, w którym ponad 80 proc. PC-ów w szkołach podłączonych już było do Internetu.
Czym innym jest pytanie, czy polska szkoła, nawet mając dostęp do innowacji, faktycznie uczy ich wykorzystywania? W moim przekonaniu cały nacisk kładziony na modernizację szkolnictwa będzie parą puszczoną w gwizdek, jeśli nauczyciele nie zaczną w większym stopniu stosować w swojej pracy narzędzi komputerowych i internetowych, przekazując jednocześnie te umiejętności uczniom. Szkoła musi uczyć korzystania z nowych technologii, bo brak takich kwalifikacji to współczesna forma analfabetyzmu. Dlatego równie ważne jak danie wędki jest pokazanie, jak z niej korzystać. M.in. z tych względów zdecydowaliśmy się na stworzenie nowego programu grantowego Fundacji Orange – „Akademia Orange”, w ramach której wspierane będą multimedialne projekty przybliżające kulturę dzieciom i młodzieży, nowatorskie projekty kulturalno-animacyjne czy szkolenia dla pedagogów i animatorów kultury.
Równolegle operatorzy przy wsparciu państwa muszą inwestować w budowę sieci nowej generacji (NGN), aby młodzi Polacy mieli w sieci te same możliwości, z których korzystają ich rówieśnicy w krajach starej Europy. Przesyłanie danych z prędkością kilku megabitów na sekundę to dziś stanowczo za mało.