Rektora na uczelni wybiera się tak jak prezydenta – przez głosowanie. Środowiska akademickie właśnie wskazują kandydatów na następną kadencję. Wyborcze kampanie rektorskie na niektórych uczelniach przypominają ostrą walkę polityczną, w której szuka się haków na przeciwników.
Tak jest na Politechnice Białostockiej, gdzie walka o fotel rektora toczy się równolegle do prokuratorskiego śledztwa dotyczącego niegospodarności finansowej uczelni. Podejrzenia padają na obecnego rektora i kandydata na następną kadencję Joanicjusza Nazarko. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa złożyli współpracownicy poprzedniego rektora. Bo sprawa nieprawidłowości finansowych wypłynęła jeszcze podczas rektorskich wyborów w 2005 roku. Wtedy jednak winą obarczano m.in. byłego rektora. Na fali tamtego skandalu prof. Nazarko wybory wygrał, choć ostatecznie sąd oczyścił jego rywala z zarzutów.
Takim przebiegiem wyborów zaniepokojony jest prof. Tadeusz Luty, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich: – Ubolewam nad ciemną stroną kampanii, bo to wpływa na prestiż środowiska. Zmiana stylu to troska nas wszystkich. Po to blisko rok temu przyjęliśmy kodeks dobrych praktyk w szkołach wyższych.
Kodeks m.in. zwraca uwagę na zjawisko prześcigania się kandydatów w składaniu obietnic różnym grupom wyborców, w tym studentom. – Niestety, czasami manipuluje się nimi, by wygrać wybory – przyznaje prof. Luty. – Zdarza się, że za głosy studentom elektom, którzy bezpośrednio wybierają rektora, kandydaci obiecują pracę na uczelni, prowadzenie punktu ksero albo klubu – mówi nam osoba związana z warszawskim środowiskiem akademickim.
Kodeks dobrych praktyk nie rozwiązuje jednak sprawy. Parafowały go władze wrocławskiej Akademii Medycznej, a mimo to wyborowi rektora towarzyszy skandal. Kandydat prof. Leszek Paradowski zarzuca dyrektorowi szpitala klinicznego, który postrzegany jest jako bliski współpracownik obecnego rektora i kandydata na następną kadencję prof. Ryszarda Andrzejaka, złe zarządzanie placówką i opóźnienia przy przetargach. Paradowski nie ukrywa, że jego krytyka to element kampanii wyborczej.