Krzysztof Kowalski ma 45 lat. Jest absolwentem oceanografii na Uniwersytecie Szczecińskim. Był kierowcą, pracownikiem reklamy, handlowcem. W swoim zawodzie nie pracował nigdy. Kilka lat temu skończył kurs masażu. – Nawet przez chwilę zajmowałem się masażem zawodowo, dopóki nie znalazłem innego zajęcia – opowiada.
Nie żałuje, że uczył się masażu. – Te umiejętności mi się przydają. Potrafię pomóc żonie, która narzeka na bóle kręgosłupa po godzinach pracy w biurze, czy rozmasować zmęczone nogi moich synków po ich grze w piłkę nożną – opowiada Krzysztof.
Masażu można nauczyć się na studiach. Na akademiach i uniwersytetach medycznych w całym kraju są kierunki pod nazwą fizjoterapia. W ich ramach słuchacze uczą się m.in. masażu. Fizjoterapia cieszy się olbrzymim zainteresowaniem wśród kandydatów na studia. W ub. roku o jedno miejsce na takim kierunku na poznańskim Uniwersytecie Medycznym im. Karola Marcinkowskiego ubiegało się aż 10,44 osoby. Na studiach niestacjonarnych – 1,34.
Dlaczego tak dużo osób chce tam studiować? – Dyplom dobrej uczelni, jak nasza, jest bardzo pożądany, z nim młodzi ludzie łatwo znajdą dobrą pracę – uważa Sławomir Orłowski z biura prasowego uczelni.
Masażu można się też uczyć na specjalnych kursach. Biostudio – szkoła masażu, która ma swoje filie w 11 miastach Polski, m.in. w Szczecinie, Poznaniu, Zielonej Górze i Wrocławiu, organizuje pięciomiesięczne kursy. Obejmują one 150 godzin nauki. Zajęcia odbywają się raz w tygodniu po 6 godzin lekcyjnych (4,5 godziny zegarowej). W Szczecinie np. ostatni kurs zaczął się 4 lutego, następny we wrześniu.