„Gdybym ja dzisiaj miała być dalej dyrektorem szkoły samorządowej, nigdy w życiu. Tam była dyktatura. Gmina decydowała, kogo mam zatrudnić, co mam kupić, i nigdy na nic nie było” – mówi Marzanna Ryczan, dyrektor Szkoły Podstawowej w Górach Wysokich koło Sandomierza.
„Chodziłam do szkoły w Dwikozach, którą prowadził samorząd, a teraz jestem w szkole w Górach Wysokich. No, ta szkoła jest lepsza” – twierdzi z wypiekami na twarzy uczennica tej szkoły.
Obie są bohaterkami filmu „Tu ciągle jest szkoła” nakręconego na zlecenie MEN. Zdaniem resortu jest to „reportaż na temat ochrony małych szkół przed likwidacją”. Placówka w Górach Wysokich jest sztandarowym przykładem, bo jak opowiada lektor, była „skazana na zamknięcie przez lokalne władze”, ale „w bólach odrodziła się, gdy mieszkańcy wsi założyli stowarzyszenie”.
MEN nie kryje, że film ma pomóc przekonać społeczeństwo do zapisów w projekcie znowelizowanej ustawy oświatowej, które ułatwiają przekazywanie przez samorządy publicznych szkół stowarzyszeniom, fundacjom i osobom prywatnym.
Zapisy te budzą sprzeciw opozycji. Mogą też przesądzić o wecie prezydenta dla całej ustawy, w której też zapisane jest posłanie od 2009 r. sześciolatków do szkół. Opozycja widzi bowiem w tych zapisach furtkę do prywatyzacji szkół.