[b]RZ: Pamięta pan lekcje wf.?[/b]
[b]Tomasz Majewski, kulomiot:[/b] Chodziłem do szkoły podstawowej w miejscowości Skaszewo. Warunki do uprawiania sportu mieliśmy dosyć skromne. Nie było sali gimnastycznej. Ale pamiętam, że startowaliśmy w różnych zawodach gminnych, powiatowych. Lekcje wyglądały bardzo różnie, bo często zmieniali się nauczyciele. Przeważnie graliśmy w piłkę nożną, bo było boisko do piłki. Graliśmy też w siatkówkę i biegaliśmy, bo do tego można było wykorzystać teren wokół szkoły.
[b]Czy to lekcje wf. zachęciły pana do uprawiania sportu?[/b]
Raczej nie. Byłem żywym dzieckiem i chciałem uprawiać jakiejś dyscypliny. Interesowałem się koszykówką. A ponieważ w szkole nie było boiska do koszykówki – i niestety nie ma go do dziś – na podwórku skonstruowałem kosze i grałem sam ze sobą. Trenować zacząłem dopiero w szkole średniej za namową mojego kuzyna, który jest trenerem lekkoatletyki.
[b]Dlaczego nauczyciele niechętnie pytają młodzież, co chciałaby robić, a jeśli uczniowie coś zgłaszają,to najchętniej przychylają się do próśb o grę w piłkę nożną czy siatkówkę. Inne dyscypliny są niemal nieobecne.[/b]