Tam, gdzie się uczyłem, wciąż nie ma boiska do koszykówki

Tomasz Majewski, mistrz olimpijski z Pekinu w pchnięciu kulą

Publikacja: 15.10.2009 03:33

[b]RZ: Pamięta pan lekcje wf.?[/b]

[b]Tomasz Majewski, kulomiot:[/b] Chodziłem do szkoły podstawowej w miejscowości Skaszewo. Warunki do uprawiania sportu mieliśmy dosyć skromne. Nie było sali gimnastycznej. Ale pamiętam, że startowaliśmy w różnych zawodach gminnych, powiatowych. Lekcje wyglądały bardzo różnie, bo często zmieniali się nauczyciele. Przeważnie graliśmy w piłkę nożną, bo było boisko do piłki. Graliśmy też w siatkówkę i biegaliśmy, bo do tego można było wykorzystać teren wokół szkoły.

[b]Czy to lekcje wf. zachęciły pana do uprawiania sportu?[/b]

Raczej nie. Byłem żywym dzieckiem i chciałem uprawiać jakiejś dyscypliny. Interesowałem się koszykówką. A ponieważ w szkole nie było boiska do koszykówki – i niestety nie ma go do dziś – na podwórku skonstruowałem kosze i grałem sam ze sobą. Trenować zacząłem dopiero w szkole średniej za namową mojego kuzyna, który jest trenerem lekkoatletyki.

[b]Dlaczego nauczyciele niechętnie pytają młodzież, co chciałaby robić, a jeśli uczniowie coś zgłaszają,to najchętniej przychylają się do próśb o grę w piłkę nożną czy siatkówkę. Inne dyscypliny są niemal nieobecne.[/b]

Trzeba pamiętać, że do uprawiania każdej dyscypliny potrzebna jest baza. Większość szkół nie ma warunków, bo nie ma wyposażenia. To nie są Stany Zjednoczone czy zachodnia Europa, żebyśmy mieli przy każdej szkole obiekty sportowe i możliwość uprawiania wielu dyscyplin.

[b]Czy chciałby pan, by w szkołach uczono pchnięcia kulą?[/b]

Ja osobiście już w szkole podstawowej miałem kulę w ręce i miałem okazję spróbować tego sportu. Pchnięcie kulą nie jest jednak dyscypliną masową i nigdy nią nie będzie. Jest za to najprostszą z konkurencji rzutowych i przy nauczaniu lekkoatletyki jak najbardziej powinna być obecna. Uczniowie nie muszą wszystkiego próbować, ale powinni wiedzieć, jakie są dyscypliny, jak one wyglądają. Powinny być one przynajmniej zaprezentowane na wf.

[b]A zwykle poza siatkówką i piłką nożną niczego innego nie widzą.[/b]

Niestety, nie zawsze też nauczyciele wychowania fizycznego sami potrafią przekazać, jak trenować daną dyscyplinę. Bo sami na studiach nie przyswoili sobie wiedzy, którą mogliby przekazać uczniom. Zapomina się też o wielu dyscyplinach. Na przykład są zajęcia z nordic walkingu, a nikt nie pokaże, jak się rzuca oszczepem. Wszystko jednak zależy od nauczycieli: są lepsi i gorsi.

[b]Czegoś pan nie lubił na swoim szkolnym wf.?[/b]

Biegów przełajowych. Nie jestem fanem biegania. Mimo że oczywiście muszę biegać i robię to. Ale bieganie bardzo mnie męczy.

[b]RZ: Pamięta pan lekcje wf.?[/b]

[b]Tomasz Majewski, kulomiot:[/b] Chodziłem do szkoły podstawowej w miejscowości Skaszewo. Warunki do uprawiania sportu mieliśmy dosyć skromne. Nie było sali gimnastycznej. Ale pamiętam, że startowaliśmy w różnych zawodach gminnych, powiatowych. Lekcje wyglądały bardzo różnie, bo często zmieniali się nauczyciele. Przeważnie graliśmy w piłkę nożną, bo było boisko do piłki. Graliśmy też w siatkówkę i biegaliśmy, bo do tego można było wykorzystać teren wokół szkoły.

Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Matriał Promocyjny
Ojcowie na urlopie to korzyści dla ich dzieci, rodzin, ale i firm
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska