Język macie trudny, za to nauczanie na bardzo wysokim poziomie

Zagraniczni studenci. Jedni przyjeżdżają, bo zakochali się w Polsce. Inni ze względu na niższe czesne. Ale wciąż jest ich mniej niż w Czechach czy na Węgrzech

Publikacja: 19.05.2011 01:01

Mark Hansdorfer uważa, że oceny o rzekomym zacofaniu Polski są niesprawiedliwe. Sam wybrał studia na

Mark Hansdorfer uważa, że oceny o rzekomym zacofaniu Polski są niesprawiedliwe. Sam wybrał studia na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, bo w USA nie mógłby zostać lekarzem. – Tam studia są za drogie – tłumaczy

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

– Na początku w ogóle nie chciałem przyjeżdżać do Polski, inny język, z dala od rodziny. Gdybym dzisiaj znów miał decydować, to z pewnością przyjechałbym tu jeszcze raz – wyznaje „Rz" Mohammad Alsarraf, Irakijczyk, student biologii na Politechnice Warszawskiej.

Pochodzi z Bagdadu. Zaczął tam studiować, ale kiedy ataki terrorystyczne się nasiliły, a w jednym z nich zginął jego ojciec, rodzina postanowiła wysłać go na studia za granicę. W Polsce dostał stypendium. Jednym tchem wymienia zalety studiowania w naszym kraju: – Laboratoria są dobrze wyposażone. Mikroskopów, których używamy na uczelni, jest w moim kraju tylko kilka sztuk. Podoba mi się system organizacji studiów, a wykładowcy są otwarci na zagranicznych studentów. Promotor mojej pracy licencjackiej poświęcił mi bardzo dużo czasu.

W Polsce taniej

W ubiegłym roku akademickim do Polski na studia przyjechało 17 tys. studentów z zagranicy. Najwięcej z Europy: 11,6 tys. osób z Ukrainy, Białorusi, Norwegii i Szwecji – wynika z danych GUS.

Oprócz tych, którzy przyjeżdżają na wymiany studenckie lub na płatne studia, są też tacy, którzy otrzymują specjalne stypendia, bo w swoim kraju nie mogą kontynuować nauki.

Na Uniwersytecie Warszawskim, który w rankingu „Rz" i „Perspektyw" zajął pierwsze miejsce w kryterium „umiędzynarodowienia", w tym roku studiuje dziesięć osób ze zniszczonego trzęsieniem ziemi Port au Prince na Haiti.

Na polskich uczelniach uczy się wielu studentów z Białorusi wydalonych z uczelni za działanie przeciw reżimowi Aleksandra Łukaszenki.

Obcokrajowcy najchętniej wybierają UW i Uniwersytet Jagielloński. Popularne są też uczelnie medyczne. Na medycynę do Polski wybierają się najczęściej młodzi ludzie z USA. Jednym z nich jest Mark Hansdorfer, student II roku na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Marzy, by zostać chirurgiem.

– Wiem, że chcę być lekarzem. W USA to by mi się nie udało. Studia są za drogie. Potrzebowałbym pół miliona dolarów. W Polsce o wiele mniej – mówi „Rz". Ale dodaje, że nie tylko dlatego zdecydował się na przyjazd. – Studia są krótsze, sześcioletnie. W USA musiałbym się uczyć osiem lat. W dodatku pierwsze cztery lata są strasznie nudne, powtarza się matematykę, fizykę, angielski – wylicza.

Przyznaje, że Polscy studenci często pytają, czemu nie studiuje w USA. – Mówią, że Polska jest zacofana, że w USA są lepsze warunki – opowiada Mark. Ale jego zdaniem to oceny niesłuszne. – Uczymy się na światowym poziomie, korzystamy z tych samych podręczników co w Stanach, mówimy o tych samych, nowoczesnych metodach chemioterapii – tłumaczy, choć dodaje, że wyposażenie uczelni jeszcze trochę ustępuje zagranicznym. – Tam każdy student ma swojego iPada, sale są bardzo ładne, dobrze wyposażone. Tu brakuje mi przede wszystkim dużej biblioteki, w której moglibyśmy się uczyć – zaznacza. – Różnią się też relacje student – wykładowca. W USA jesteśmy po imieniu. Mogę powiedzieć do profesora Bill czy John. W Polsce to nie przejdzie.

– A ja mogę się dosiąść do stolika dziekana na uniwersyteckiej stołówce i nikogo to nie dziwi – mówi „Rz" Volodymyr Fedoriv ze Lwowa, który także wybrał warszawską uczelnię. Kończy filozofię na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. – Zdecydowałem się tu przyjechać, bo nie chciałem zajęć z wykładowcami, którzy uczyli o marksizmie. UKSW to katolicki uniwersytet, ale mam swobodę w wyborze tematu pracy magisterskiej. Nie musi być on związany z religią i to mi się podoba – tłumaczy.

– Ja bez wahania zdecydowałam się na Erasmusa w Polsce – mówi „Rz" Sarah Fakih-Boisnault z Aix en Province w południowej Francji. Na Uniwersytecie Warszawskim studiuje stosunki międzynarodowe. Pięć lat temu na spotkaniu Taizé w Zagrzebiu poznała chłopaka z Polski. – I tak się zaczęło, zainteresowałam się Polską – opowiada. Przyznaje, że znajomi pytali, skąd pomysł, by na stypendium jechać nad Wisłę. Najpopularniejszym krajem erasmusowych wyjazdów jest dla Francuzów Wielka Brytania.

E-mail od profesora

– Ja zakochałam się w Polsce. Świetnie się tu czuję, bardzo podoba mi się życie w Warszawie – zachwala i dodaje, że wysoko ceni studia na UW. – Poziom nauczania jest bardzo dobry. Macie świetnych wykładowców, którzy są o wiele bardziej otwarci niż ci we Francji. Odpowiadają nawet na e-maile od studentów – śmieje się. Chwali skierowane do obcokrajowców zajęcia w uniwersyteckim Centrum Języka Polskiego i Kultury Polskiej dla Cudzoziemców Polonicum.

Chociaż w Polsce jest od września, wcale nie zamierza wyjeżdżać tuż po letniej sesji. – Marzą mi się praktyki w Polsce – wyznaje. Potem będzie musiała kontynuować naukę we Francji, ale ma nadzieję, że za rok znowu uda jej się dostać stypendium i wróci.

Także Sokhna Faya z Senegalu studia w Polsce wybrała z zamiłowania. – Bardzo chciałam poznać nową kulturę, nowy język. Mówię po francusku i angielsku. Nie chciałam jechać do kraju, gdzie mówi się w tych językach – przyznaje. Jej wujek skończył studia w Polsce. – Opowiadał mi o waszym kraju, stąd wybór Polski – mówi Sokhna.

Dziś jest na II roku stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Łódzkim. – Zajęcia są bardzo dobrze prowadzone. Na początku było trudno. Teraz idzie mi całkiem dobrze – cieszy się.

Szok nie tylko językowy

Polska jest daleko w tyle, jeśli chodzi o liczbę studiujących na naszych uczelniach obcokrajowców. Jak wynika z danych OECD, wskaźnik ten wynosi 0,5 proc. W sąsiednich Czechach 6,3 proc., na Węgrzech 3,3 proc., a w Szwecji aż 17,9 proc.

Winna jest m.in. wciąż mała dostępność zajęć w innym języku niż polski. Pozytywnym wyjątkiem są akademie medyczne. Tam zazwyczaj nie ma problemu z zajęciami po angielsku. – Profesorowie dobrze mówią w tym języku – ocenia Mark i przyznaje, że sam językowych problemów nie ma. Jest synem polskich emigrantów, wnukiem warszawskiego powstańca i choć urodził się i wychował w USA, to w domu bardzo często mówiło się po polsku. – Nawet jeśli zajęcia są w całości po angielsku, to polski bardzo się przydaje w codziennej komunikacji – zauważa.

Zdarzają się takie uczelnie jak Politechnika Łódzka, gdzie na wybranych kierunkach językiem wykładowym jest angielski, a nawet francuski. Oferty studiów w obcych językach mają też prywatne uczelnie, np. Akademia Leona Koźmińskiego. Jednak w większości szkół wyższych tylko wybrane zajęcia są prowadzone w obcym języku. Dlatego większość tych, którzy decydują się na studiowanie przez całe pięć lat w Polsce, musi zacząć od nauki naszego języka.

– Polski jest bardzo trudny – ocenia Mohammad, łapiąc się za głowę. – Przez pierwszych sześć miesięcy chodziłem na intensywny kurs językowy. To był dla mnie szok. Po pół roku wciąż niewiele potrafiłem powiedzieć – przyznaje. – Przez trudności językowe musiałem powtarzać pierwszy rok.

Potem poszło już lepiej. Napisał pracę licencjacką, dziś z językiem radzi sobie całkiem nieźle.

Sokhna Faya przyznaje, że nauka polskiego to poważne wyzwanie. – Było tak trudno, że nawet nie chcę tego wspominać – dodaje. Przez osiem miesięcy uczyła się bardzo intensywnie.

Sarah Fakih-Boisnault po roku pobytu w naszym kraju zadziwia znajomością polskiego. – Uczyłam się sama, dopóki nie doszłam do liczby mnogiej, którą trudno było mi zrozumieć. Przez pierwszy semestr chodziłam na zajęcia po angielsku, na uniwersytecie też mówiłam w tym języku. Nie było problemu z komunikacją. Nawet w sprawach administracyjnych z pracownikami UW można się dogadać po angielsku – chwali. W drugim semestrze wybrała już zajęcia z wykładowym polskim.

– Dla mnie język nie był żadną barierą – mówi z kolei Volodymyr Fedoriv. – Jestem ze Lwowa, ani rosyjski, ani polski nie są dla nas językami całkiem obcymi. Stykamy się z nimi na co dzień.

Mohammad: – Szokiem był nie tylko wasz język, ale i pierwsza zima. W Iraku wsiadłem do samolotu w koszulce z krótkim rękawem. Kiedy wylądowałem w Warszawie, było minus

27 stopni. Wychodząc na ulicę, zakładałem na siebie tyle ubrań, ile miałem. Dzisiaj to w Iraku trudno znieść mi upał.

Podział w akademikach

Czy Polacy są otwarci na obcokrajowców? Zdania studentów są podzielone. – Poznałem tu wielu wspaniałych, otwartych ludzi – mówi Mohammad, ale przyznaje, że na początku było bardzo trudno. – Nie miałem kontaktu ani z Irakijczykami, którzy przyjechali studiować w Polsce, ani z Polakami. Pamiętam, że jak jakieś zajęcia były odwoływane, to ja nigdy o tym nie wiedziałem. W akademikach jesteśmy od siebie odseparowani.Szkoda. Szybciej nauczylibyśmy się języka, gdybyśmy byli przemieszani. Ja sam prosiłem, by dzielić pokój z kimś z Polski, ale nigdy się nie udało.

Mark Hansdorfer: – Rzeczywiście Polacy są trochę chłodni i obojętni, zwłaszcza w dużym mieście, takim  jak Warszawa.

– Ja mam dobre doświadczenia – mówi z kolei Sarah Fakih-Boisnault. – Wy, Polacy, zawsze bardzo się cieszycie, gdy obcokrajowiec mówi w waszym języku. Mam wielu znajomych Polaków, często się spotykamy, pokazują mi Polskę, dzięki nim poznaję waszą kulturę.

Volodymyr Fedoriv uważa, że Polacy mają duży sentyment do Kresów. – Często wypytują mnie o Lwów. Nawet kilka osób odwiedziło mnie na Ukrainie. Choć kończę studia, to do Polski będę wracał nieraz.

– Ja chciałbym jeszcze zrobić doktorat w waszym kraju – przyznaje Mohammad. – Potem wrócę do siebie. Jestem najstarszy z rodzeństwa, muszę zająć się rodziną. Ale jak ja będę tęsknił za Polską... Gdy jadę na wakacje, to już przez ostatni tydzień bardzo chcę znowu być tutaj.

– Na początku w ogóle nie chciałem przyjeżdżać do Polski, inny język, z dala od rodziny. Gdybym dzisiaj znów miał decydować, to z pewnością przyjechałbym tu jeszcze raz – wyznaje „Rz" Mohammad Alsarraf, Irakijczyk, student biologii na Politechnice Warszawskiej.

Pochodzi z Bagdadu. Zaczął tam studiować, ale kiedy ataki terrorystyczne się nasiliły, a w jednym z nich zginął jego ojciec, rodzina postanowiła wysłać go na studia za granicę. W Polsce dostał stypendium. Jednym tchem wymienia zalety studiowania w naszym kraju: – Laboratoria są dobrze wyposażone. Mikroskopów, których używamy na uczelni, jest w moim kraju tylko kilka sztuk. Podoba mi się system organizacji studiów, a wykładowcy są otwarci na zagranicznych studentów. Promotor mojej pracy licencjackiej poświęcił mi bardzo dużo czasu.

Pozostało 92% artykułu
Edukacja
Podcast „Szkoła na nowo”: Skibidi, sigma - czyli w jaki sposób młodzi tworzą swój język?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MEN zmienia przepisy o frekwencji w szkole. Uczeń nie pojedzie na wakacje we wrześniu
Edukacja
Rusza nowy podcast "Rz" poświęcony edukacji
Edukacja
Marcin Smolik odwołany ze stanowiska szefa CKE
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: czy wyniki Szkoły w Chmurze na pewno są takie złe?