Uczennice żeńskiego Gimnazjum i Liceum Strumienie Stowarzyszenia Sternik zasypują Annę Trochimiuk, nauczycielkę geografii, dociekliwymi pytaniami. Nie dają się zbyć. Skrupulatnie robią notatki. Dziewczęta z gimnazjum koedukacyjnego Zespołu Szkół w Dziekanowie Leśnym nie zadają jej tylu pytań, jakby mniej chciały wiedzieć o geografii. Dlaczego?
– Dziewczęta w żeńskiej klasie są bardziej otwarte. Kiedy uczą się razem z chłopcami, niektóre zachowują się tak, jakby bały się ośmieszenia w ich oczach – mówi o swych spostrzeżeniach nauczycielka.
Paweł Mazanka, nauczyciel męskiej Szkoły Podstawowej i Gimnazjum Żagle, również Stowarzyszenia Sternik, tak opowiada o doświadczeniach uczenia samych chłopców: – Lekcja musi być bardziej dynamiczna niż z dziewczynkami, bo chłopcy krócej skupiają się na jednej rzeczy. Nauczyciel powinien spacerować po klasie, bo nie będą słuchać, gdy mówi zza biurka.
Żeńsko-męski patent
W piątek do Warszawy na III Międzynarodowy Kongres Edukacji Zróżnicowanej przyjechali zwolennicy osobnych szkół dla dziewcząt i chłopców, m.in. z Hiszpanii, Stanów Zjednoczonych, Australii, Konga. – To pierwszy w Europie Środkowo-Wschodniej kongres poświęcony nowoczesnej, choć wydaje się, że bardzo tradycyjnej metodzie nauczania – podkreśla Paweł Zuchniewicz, rzecznik prasowy Europejskiego Stowarzyszenia Edukacji Zróżnicowanej – EASSE Polska (ang. European Association Single-Sex Education).
W Polsce szkół żeńskich i męskich jest niewiele, większość to placówki niepubliczne. Według MEN istnieje 38 takich podstawówek i gimnazjów. Nie ma dokładnych danych o placówkach ponadgimnazjalnych.