Rzeczpospolita: Pomysły PiS dotyczące zmian w edukacji domowej uderzą w rodziny, które chcą uczyć dzieci w domu. Jak bardzo może to zniechęcić Polaków do takiej formy nauczania?
Marek Budajczak: Te absurdalne przepisy, wbrew temu, co utrzymuje minister Anna Zalewska, na pewno nie będą sprzyjać nauczaniu w domu. Jednak zdeterminowani rodzice jakoś z tej sytuacji wybrną. Poza tym zmiany, które wymuszają rejonizację, stracą swój sens już za rok, gdy przestaną obowiązywać przepisy o stałym zameldowaniu.
Skąd właściwie bierze się ta determinacja niektórych rodziców, by uczyć dzieci w domu?
Powodów jest tyle, ilu samych rodziców. Po części są to motywacje wychowawcze: niektórzy chcą mieć kontrolę nad systemem wartości, który jest proponowany ich dzieciom. To często dotyczy rodziców za- angażowanych religijnie, chcących realizować wychowanie według własnego kanonu wartości. Spora grupa uznaje, że jest to po prostu skuteczne rozwiązanie dydaktyczne w zakresie opanowywania wiedzy czy umiejętności, co potwierdzają liczne badania naukowe. Jeszcze inni rodzice wybierają edukację domową z powodu negatywnych doświadczeń ze szkołą. W świetle przywilejów, jakimi cieszą się rodzice w cywilizowanych krajach, mają oni pełne prawo przesądzać o kształcie edukacji swoich dzieci. W demokratycznym społeczeństwie to powinna być normalna sprawa.
Samodzielne uczenie dzieci w domu nie jest jednak takie proste. Państwo uznaje, że nie wszyscy rodzice są w stanie temu podołać.