Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa szkody wielkich rozmiarów przez urzędników Departamentu Ewidencji Państwowych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych złożył w grudniu 2015 r. wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński – był to efekt audytu, jaki przeprowadził resort po objęciu rządu przez PiS. Minister zarzucił pracownikom niedopełnienie obowiązku.
Przypomnijmy. Pod koniec września 2015 r. MSWiA wybrało w przetargu spółkę BIT SA na dostarczenie 3704 zestawów komputerowych (w tym stacja robocza, klawiatura, monitor, mysz) wraz z oprogramowaniem oraz programem antywirusowym uprawniającym do objęcia ochroną 10 717 stacji roboczych o wartości blisko 13 mln zł. Wcześniej bez problemów wyposażono gminy w drukarki i skanery. Kłopotem okazały się komputery. Sprawa zakupu sprzętu dla gmin przez MSWiA odbiła się głośnym echem. Powodem było zamieszanie z odbiorem niekompletnych zestawów.
24 września wszystkie komputery powinny zostać zainstalowane w gminach, jednak ze względu na odwołania innych wykonawców przetargu umowę ze spółką BIT ministerstwo podpisało dopiero 15 października. Firma miała dostarczyć je jeszcze w październiku (by rozliczyć to z UE), ale w komputerach wysyłanych do gmin brakowało programu antywirusowego. Gra toczyła się o dużą stawkę: dofinansowanie ze środków Unii Europejskiej wynosiło 85 proc. wartości kontraktu, a więc ponad 11 mln zł. Także gminy narzekały na kuriozalność centralnego zamówienia, zarzucając resortowi, że gdyby mogły za cenę dostawcy (ponad 3,3 tys. zł brutto) kupić komputer, to zrobiłyby to taniej i szybciej. Ostatecznie w połowie grudnia spółka dostarczyła komputery, a resort je odebrał.
Zdaniem nowego kierownictwa MSWiA, które złożyło zawiadomienie do prokuratury, postępowanie przetargowe zawierało nierealny termin realizacji umowy. Była tak skonstruowana, że spółce nie groziły żadne kary – jedyne, co mógł zrobić zamawiający, to zerwać umowę bez konsekwencji dla spółki. Nowy minister zarzucił poprzednikom, że spółka, którą wybrali w przetargu, nie wywiązała się z realizacji w terminie, ale wina miała leżeć po stronie urzędników, który postawili nierealne do spełnienia wymogi.
Jednak prokuratura nie znalazła dowodów winy resortowych urzędników i umorzyła śledztwo. Dlaczego?