Trzeba oddzielić lekcje religii od katechezy, która powinna być prowadzona w parafiach przez wolontariuszy – to pomysł kompromisowego rozwiązania obecnego sporu między szefową resortu edukacji Barbarą Nowacką a stroną kościelną. Opowiadał o nim ks. prof. Andrzej Kobyliński, etyk i filozof, wykładowca UKSW, z którym rozmawialiśmy w ramach podcastu „Szkoła na nowo".
– Religia powinna być przedmiotem, który koncentruje się na przekazaniu uczniom wiedzy na temat religii, szczególnie chrześcijaństwa, ale także innych religii oraz związków religii z kulturą czy z historią. Taki przedmiot powinien być traktowany jak wszystkie inne przedmioty – chemia, biologia czy język polski w sensie wymogów, kryteriów oceny czy podstawy programowej – tłumaczył duchowny. – Natomiast katecheza to ewangelizacja, czyli wzywanie człowieka do nawrócenia, kształtowanie jego relacji z Bogiem. To jest uczenie modlitwy, wprowadzanie w świat sakramentów w Kościele katolickim, przygotowanie do pierwszej Komunii Świętej czy bierzmowania religijnej – wyjaśniał. I podkreślał, że „nie można robić sprawdzianu z katechezy”. Stąd też uważa, że katecheza powinna zostać być prowadzona przez parafie w salkach katechetycznych a religia w szkole.
Czytaj więcej
Kościół, który nie doszedł do porozumienia z Ministerstwem Edukacji w sprawie nowych zasad organizacji lekcji religii, zapowiedział podjęcie dalszych kroków prawnych. Eksperci nie wieszczą mu jednak powodzenia.
Jak wyjaśniał podczas rozmowy, taki model nauczania religii obowiązuje w większości krajów europejskich. – Mi szczególnie bliski jest model włoski. Tam jest jedna lekcja religii w publicznych szkołach podstawowych. Ma ona charakter nieobowiązkowy, ale chodzi na nią blisko 90 proc. dzieci i młodzieży. Dodatkowo jest katecheza parafialna – mówi ks. prof. Kobyliński.
Potrzebna reforma religii i katechezy
Od września tego roku, decyzją szefowej resortu edukacji, w szkołach będzie jedna a nie dwie lekcje religii. I to wyłącznie na pierwszej lub ostatniej godzinie lekcyjnej (chyba, że chodzi cała klasa – wtedy może być w dowolnym miejscu w planie lekcji). To rozwiązanie spotkało się z ostrą krytyką ze strony kościelnej, ale protest ten nie spowodował zmiany stanowiska MEN.