Słabością reform szkolnictwa w Polsce w ostatnich latach jest chęć przypodobania się uczniom, rodzicom i nauczycielom. Zmiany wprowadzane wyrywkowo, nieholistycznie, to tu, to tam, nigdy nikomu się nie przysłużą. To jakby przy potrzebie remontu generalnego domu, wymienić listwy przypodłogowe w części pomieszczeń i zreperować bojler w łazience. Niby fajnie, niby jest poprawa, coś zmieniło się na lepsze, ale generalne problemy pozostają, a całość budynku niszczeje jak niszczała. A polski system edukacji wymaga remontu generalnego. Wymaga zmiany fundamentów, czyli filozofii nauczania, która w zmieniającym się świecie coraz częściej jest szlifowaniem umiejętności adaptacji, a nie „ryciem formułek” na pamięć. System wymaga zmiany układu pomieszczeń, tak by na jedne kwestie położyć większy nacisk, a na inne mniejszy. Wymaga też budowy dodatkowych pomieszczeń, w których młodzi ludzie będą czerpać wzorce dotyczące wartościowych zachowań, które – ustalmy to raz na zawsze – mogą i powinny być wolne od postaw politycznych i religijnych, a są ważne dla budowania demokratycznego i empatycznego społeczeństwa.