Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach, „uczniowie uczęszczający na naukę religii mają prawo do zwolnienia z zajęć szkolnych w celu odbycia trzydniowych rekolekcji wielkopostnych, jeżeli rekolekcje te stanowią praktykę danego kościoła lub innego związku wyznaniowego.” Stąd popularna praktyka, by w tym okresie zwalniać dzieci z lekcji lub przynajmniej je skracać. Założono, że w tym czasie dzieci będą pobierały naukę w kościele zamiast w szkolnych ławkach.
Problem w tym, że w szkołach coraz mniej tych, którzy są zainteresowani katechezą. Jesienią wrocławski magistrat podał, że aż 80 proc. uczniów wypisało się z tych lekcji. Podobnie jest we wszystkich dużych miastach np. w Łodzi czy Warszawie. I choć z lekcji religii rezygnują głównie uczniowie szkół ponadpodstawowych, to coraz częściej dołączają także uczniowie podstawówek. Odchodzenie od szkolnych katechez rozpoczyna się niedługo po I Komunii św.
W obliczu ogromnej laicyzacji dzieci i młodzieży pod znakiem zapytania pozostaje to, czy wciąż powinno się organizować w szkołach czas na rekolekcje. Bo są miejsca, w których na rekolekcjach pojawia się garstka dzieciaków a pozostałe czekają na rodziców w świetlicach (te mniejsze) lub włóczą się po mieście (starsze klasy).
Wolne na rekolekcje nie podoba się to wielu rodzicom, którzy uważają, że kwestie religijne są prywatną sprawą rodziny. Wielu, nawet tych praktykujących, uważa, że przy tak przeładowanej podstawie programowej, nowej formule egzaminów i brakach wiedzy związanych z edukacją zdalną, lepiej by było, gdyby w czasie lekcji uczyły się w szkole, a sprawy związane z kultem religijnym praktykowane były w czasie wolnym. Wreszcie rodzic też sam wybiera kościoły i nabożeństwa i nie zawsze chce, by dziecko chodziło modlić się tam, gdzie skieruje go szkoła.
Z kolei osoby, których życie nie jest związane z kościołem oburzają się, że dzieci tracą lekcje, bo ich koledzy mają akurat wolne na rekolekcje.